– Obecnie kończy się proces due diligence (badanie ekonomiczno-prawne – red.). Spodziewamy się, że transakcja zostanie sfinalizowana w drugim kwartale – zapowiada Ireneusz Kazimierczyk, prezes Czerwonej Torebki. Zakup Merlina to dopiero początek. Kazimierczyk zasygnalizował niedawno, że spółka w ciągu pięciu najbliższych lat może kupić nawet kilkanaście podmiotów. Co na to analitycy?
– Odpowiednia selekcja takich firm pozwoli przyciągnąć klientów do pasaży i zwiększy szanse na zyski. Otwartą kwestią pozostaje oczywiście, czy przejmowane firmy będą atrakcyjne dla klientów pasaży, jak wiele podmiotów zgodzi się na zapłatę w formie akcji Czerwonej Torebki oraz czy spółka będzie w stanie sfinansować ambitne plany ekspansji – komentuje Kamil Szlaga, analityk KBC Securities.
W minionym tygodniu Czerwona Torebka poinformowała o zamiarze emisji obligacji o maksymalnej wartości nominalnej 100 mln zł. – Pieniądze będą przeznaczone na finansowanie rozwoju pasaży Czerwonej Torebki. Emisja obligacji skierowana jest do inwestorów instytucjonalnych, głównie funduszy. W sumie maksymalnie do 99 podmiotów – wyjaśnia prezes.
Czerwona Torebka zadebiutowała na GPW pod koniec grudnia 2012 r. Akcje w ofercie publicznej sprzedawała po 7 zł. W dniu debiutu kurs wzrósł aż o 66 proc., do ponad 11 zł. Obecnie utrzymuje się na podobnym poziomie. Spółka pozyskała z IPO znacznie mniej środków, niż pierwotnie planowała. Dlatego musiała zweryfikować prognozy finansowe. Te najnowsze na 2013 r. zakładają, że skonsolidowane przychody wyniosą ponad 232 mln zł, zysk operacyjny 95,5 mln zł, a zysk brutto 78,7 mln zł.
Największym akcjonariuszem Czerwonej Torebki jest znany biznesmen Mariusz Świtalski. Pośrednio i bezpośrednio posiada łącznie ok. 70 proc. kapitału. Z kolei Forteam Investments kontroluje ok. 23 proc. – Ilość akcji w wolnym obrocie jest bardzo mała i dopóki nie zostanie zwiększona trudno liczyć na większe wartościowo obroty – podkreśla Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych w wydanym niedawno raporcie na temat Czerwonej Torebki.