Jak mocno koronawirus i zamknięcie gospodarki uderzyło w sektor mody? Czy w mniejszych sklepach odbywa się handel?
Myślę, że obecna sytuacja w branży jest dramatyczna. W pierwszym tygodniu marca sklepy prowadziły jeszcze normalny handel. Od drugiego tygodnia sprzedaż tradycyjna właściwie całkowicie zamarła. Przychody sklepów działających poza galeriami handlowymi, które są zamknięte, są symboliczne. Stanowią około 1 proc. tego, co było wcześniej. Gdyby można było w jakiś sposób zredukować koszty działalności, otwieranie sklepów nie miałoby sensu.
Największe firmy z branży, w tym Redan, powołały Związek Polskich Pracodawców Handlu i Usług. Czy postulaty związku znalazły odzwierciedlenie w tzw. tarczy antykryzysowej?
Zmiana, która nastąpiła nagle na rynku, spowodowała, że udało się zjednoczyć bardzo wiele polskich firm, które do tej pory prowadziły osobną działalność, a często nawet były bezpośrednimi konkurentami. Skala zmiany jest taka, że o ile 8 marca w naszych sklepach uzyskaliśmy 1 mln zł sprzedaży, o tyle tydzień później – 10 tys. zł sprzedaży. Nikt nie jest w stanie przygotować się do tak nagłej, radykalnej zmiany, a dotyczy ona wszystkich podmiotów działających w naszej branży. Wszyscy mamy te same wyzwania. Źródłem finansowania działalności jest sprzedaż. Jeśli jej nie ma, to praktycznie nie mamy z czego pokrywać kosztów. Jeśli ktoś nie miał rezerw gotówkowych, a pewnie wiele firm nie miało – bo właściwie po co, albo nie ma wolnych linii kredytowych, a ich uzyskanie jest dziś niemożliwe bez wsparcia państwa, to nie ma fizycznie skąd wziąć pieniędzy na pokrycie kosztów albo – co istotne – także finansować zakupy towarów na kolejne miesiące.