Inwestorzy z entuzjazmem zareagowali na zapowiedź premiera Mateusza Morawieckiego, że od 4 maja otwierane będą kolejne sklepy w centrach handlowych. To znacznie wcześniej niż oczekiwano, wiele firm spodziewało się, iż sklepy będą zamknięte nawet do końca maja. Choć kursy spółek szły w górę nawet o kilkanaście procent w przypadku CCC i LPP, to kolejna faza odmrażania gospodarki wcale nie oznacza końca kryzysu.
Co z czynszami?
– Otwarcie galerii przesuwa problemy na inny poziom. Musimy wypracować zasady naliczania czynszów, sprzedaż jeszcze długo będzie dochodziła do dawnych poziomów – mówi Grzegorz Pilch, prezes VRG, właściciela marek Vistula, Wólczanka czy W.Kruk. Zgodnie z obecnie obowiązującą ustawą na czas zamknięcia sklepów w galeriach czynsze nie są naliczane, ale teraz się to zmieni.
– Cała branża skorzystała ze wsparcia chociażby systemu postojowego czy dopłaty do pensji w modelu 20-40-40, w którym państwo bierze na siebie 40 proc. kosztów wynagrodzeń – mówi Marek Piechocki, prezes LPP. – Obawiamy się, że ruch klientów w sklepach po epidemii będzie początkowo niewielki, a przyszłe obroty zdecydowanie niższe w porównaniu z poprzednimi latami. Dlatego apelujemy o dalsze wsparcie na czas dochodzenia do normalności po epidemii, bo naszą bolączką jako branży będzie kilkudziesięciomiliardowa dziura gotówkowa, której nie będziemy w stanie sfinansować – dodaje.
Do tego dochodzi kwestia konkurencji z zagranicy, a firmy obecne na polskim rynku z centralami w innych krajach także tam korzystają ze wsparcia, szerszego niż u nas.
– Nie może być tak, że zagraniczne firmy po kryzysie będą bardziej wzmocnione od nas i wejdą na nasz rynek bez problemu, odbierając udziały w rodzimym rynku polskim przedsiębiorcom. Jedyne czego oczekujemy to przygotowanie nas do równej rywalizacji, a z tą już sobie poradzimy, tak jak radziliśmy sobie przez ostatnie 25 lat – mówi Dariusz Miłek, założyciel i przewodniczący rady nadzorczej CCC.