W tym roku ostateczną rozgrywkę wygrał zwycięzca I etapu Parkiet Challenge, jednak wcale nie oznacza to, że w finale zabrakło zaciętej walki o podium.
Uwaga na JSW
Finałowa sesja nie należała do najprostszych. WIG20 miał za sobą gorszy dzień mimo dobrych nastrojów na innych rynkach, w tym szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Indeks dużych spółek wystartował jednak pod kreską i nie zdołał odrobić strat do końca dnia. Oczywiście uczestnicy do dyspozycji mieli nie tylko kontrakty terminowe na WIG20, ale także inne dostępne na GPW. Jak się później okazało, największym zainteresowaniem cieszyły się kontrakty na akcje Jastrzębskiej Spółki Węglowej i to właśnie te instrumenty zdecydowały o końcowej klasyfikacji.
Paweł Czuba, który do wtorkowego finału gry wchodził na pierwszej pozycji z przewagą aż 3 tys. zł nad drugim Robertem Bernatem, w pierwszych godzinach wtorkowej sesji raczej sondował zamiary przeciwników. Bardziej aktywny był wspomniany Bernat, natomiast szczególnie ciasno robiło się na kolejnych pozycjach, w tym na ostatnim miejscu podium. Im niżej tabeli, tym różnice po I etapie gry były mniejsze. Wiele do stracenia nie mieli zawodnicy z ostatnich miejsc (nagrody finansowe, fundowane przez PKN Orlen, przypadały tylko pierwszej trójce). Doskonale rozumiał to Dawid Kuchnicki, który koło południa niemal jednym susem przeskoczył z dziewiątego miejsca na trzecie dzięki około 20-proc. stopie zwrotu. – Moją strategią było przede wszystkim to, żeby kupić kontrakty futures JSW – tłumaczył później. – Dzień się zaczął ciężko, giełda nie rozpieszczała – wspominał w rozmowie w Parkiet TV. Na ostatnim miejscu podium wytrwał jednak do końca.
Około południa rozgorzała także walka o pierwszą lokatę między Czubą a Bernatem. Czuba zdołał jednak odskoczyć na kilkadziesiąt minut przed zakończeniem handlu i to do niego powędrowała główna nagroda finansowa. – Początkowo planowałem zajmować pozycje na kontraktach na WIG20. Myślałem, że ta strategia w zupełności wystarczy, ponieważ kontrakt jest mniej zmienny niż kontrakty na akcje – komentował po finale Czuba. – Jednak w trakcie sesji JSW bardzo mocno odbiła i zauważyłem, że niektórzy gracze zaczynają mnie gonić. Musiałem zmienić pozycję, żeby nie stracić pozycji lidera – przyznał. Czuba w finale wypracował blisko 11 proc. zysku, natomiast w I etapie podwoił kapitał.