Ceny ropy Brent, które jeszcze w poniedziałek spadły poniżej nienotowanych od stycznia 81 dol. za baryłkę, w czwartek zwyżkowały o ponad 2 proc., odbijając do około 89 dol. Notowania wspierały spekulacje, że Chiny zaczną łagodzić politykę zero covid i potwierdzenie przez Jerome’a Powella, że tempo zaostrzania polityki przez Fed spowolni – oba czynniki oznaczałyby poprawę perspektyw popytu.
Jednak dla rynku głównym czynnikiem niepewności pozostaje objęcie limitem cenowym ropy z Rosji, poparte sankcjami dla podmiotów, które go nie przestrzegają. W ubiegłym tygodniu związane z tym rozmowy znalazły się w impasie. Jak jednak nieoficjalnie dowiedziała się agencja Bloomberg, wśród państw UE zaczyna kształtować się konsens wokół wyznaczenia limitu na 60 dol. za baryłkę. Jest to ostatnia prób zawarcia porozumienia przed poniedziałkowym terminem wejścia w życie unijnego embarga na rosyjską ropę, jednak taki pułap za zbyt niski wciąż uważają kraje bałtyckie i Polska. Wciąż trwają też rozmowy nad mechanizmem aktualizowania limitu co dwa miesiące. 60 dol. za baryłkę to więcej od cen, po których handluje się ropą uralską – w ostatnich dniach notowania tej ostatniej wynosiły chwilowo zaledwie 50 dol.