Na przełomie 2000 i 2001 roku banki przestały finansować firmy branży leasingowej. Ten sam los spotkał też Clif. Dlatego - jak mówi Dariusz Baran, były prezes spółki (teraz występuje jako przedstawiciel upadłej firmy) - w tym czasie przedsiębiorstwo zaczęło się rozglądać za inwestorem, który wsparłby je finansowo i umożliwił dalszy rozwój.
Oferta sprzedaży akcji Clifa
Spółka wysłała ofertę sprzedaży akcji do szerokiego grona podmiotów. Wśród nich znalazł się także Kredyt Bank, który był jednym z kredytodawców firmy. Według D. Barana, w odpowiedzi na ofertę bank stwierdził, że jest zainteresowany kupnem pakietu 20% akcji z gwarancją zwiększenia zaangażowania do 51%. Za oferowane walory bank zaproponował cenę znacznie niższą niż na giełdzie (7,5 mln zł, wobec 26-30 mln zł).
Waldemar Woliński, odpowiadający za bankowość inwestycyjną w Kredyt Banku, wyjaśnił, że bank nie kierował się wyceną giełdową, ponieważ w przypadku spółek o niskiej płynności, do których zaliczał się Clif, rynek nie jest efektywny. Dlatego wycena giełdowa odbiega od rzeczywistej wartości spółki.
- Doszliśmy do wniosku, że mniejszościowe zaangażowanie kapitałowe nie da nam zwrotu z zaangażowanych środków w postaci dywidendy. Mogliśmy analizować jedynie korzyści wynikające ze współpracy ze spółką. To była podstawa do wyliczenia ceny, za którą bylibyśmy gotowi objąć akcje - dodał W. Woliński.