Jak przegrał hazardzista

Barings Bank był najstarszym bankiem handlowym w Wielkiej Brytanii. Jego historia sięgała wojen napoleońskich i kolonizacji Ameryki. Trudno było przypuszczać, że może z dnia na dzień zbankrutować za sprawą jednego człowieka. Tym czarnym charakterem okazał się Nick Leeson. Mało kto jest tak powszechnie znany nie za swoje sukcesy, lecz dzięki spektakularnej porażce.

Publikacja: 21.05.2004 10:16

Historia bankructwa Baringsa sięga 1992 r., gdy Leeson podjął pracę w singapurskim biurze banku. Początkowo pracował w departamencie rozliczeń. Wkrótce powierzono mu nowe zadania - realizował zlecenia klientów na rynku futures, a także miał pomnażać środki banku za pomocą transakcji arbitrażowych na instrumentach na giełdach azjatyckich. Z czasem jednak Leeson przestał ograniczać się do charakteryzującego się niskim ryzykiem arbitrażu, a rozpoczął spekulację na dużą skalę - bez zgody kierownictwa banku.

Rzekome zyski

Wkrótce Leeson stał się gwiazdą. W 1994 r. jego transakcje przyniosły rzekomy zysk w wysokości 28,5 mln funtów. Był to znaczący wkład w roczny zysk całego banku. Nic dziwnego, że w 1993 r. otrzymał premię w wysokości 115 tys. funtów, a rok później miał już dostać 450 tys. funtów. Przełożeni cały czas wierzyli, że dealer generuje ogromne zyski z pozbawionych praktycznie ryzyka transakcji arbitrażowych.

Problem polegał nie tylko na tym, że Leeson przeprowadzał niedozwolone operacje spekulacyjne. O wiele gorsze było to, że wykazywane przez niego zyski były w dużym stopniu czystą fikcją. Jak to możliwe? Już na początku swojej działalności Leeson założył konto księgowe (o słynnym numerze 88888), na którym teoretycznie miały być księgowane błędne transakcje. W praktyce dealer zapisywał na nim większość strat, jakie ponosił. Na koniec 1994 r. kwota strat na koncie 88888 sięgnęła niemal 374 mln USD. Tak naprawdę Leeson wcale nie zarabiał. Systematycznie tracił pieniądze, potrafił tylko umiejętnie ukryć narastające straty przed kierownictwem banku. Możliwe to było dzięki temu, że jego przełożeni nie mieli często podstawowej wiedzy na temat instrumentów pochodnych i dźwigni finansowej. Bali się pytać o transakcje Leesona, żeby nie ośmieszyć się w oczach kolegów.

Rosnące straty oznaczały, że Leeson musiał szukać nowego kapitału, by kontynuować spekulację i uzupełniać depozyty zabezpieczające. Przychodziło mu to z zadziwiającą łatwością. Pozyskiwał środki od spółek z grupy Barings, tłumacząc to np. potrzebą udzielenia pożyczek klientom banku.

Katastrofa

Mimo strat Leeson nie mógł się powstrzymać od spekulacji. Wręcz przeciwnie - angażował coraz więcej środków w nadziei, że z nawiązką wszystko odrobi. Kulminacja tych działań miała miejsce na początku 1995 r. Po silnym trzęsieniu ziemi w Kobe w Japonii 17 stycznia Leeson postanowił grać na zwyżkę indeksu Nikkei, licząc na odbicie kursów akcji. W miarę jak indeks spadał, spekulant powiększał długą pozycję. A akcje nie chciały rosnąć. Wręcz przeciwnie - trend spadkowy nasilał się. W końcu lutego łączna wartość pozycji w kontraktach terminowych na indeks Nikkei, japońskie obligacje i jena oraz opcji na Nikkei przekraczała 33 mld USD. Leeson nie był już w stanie pokryć depozytu zabezpieczającego. W nocy, 23 lutego 1995 r., uciekł z Singapuru. Po sześciu dniach został aresztowany we Frankfurcie. Singapurski sąd skazał go na 6,5 roku więzienia, z którego wyszedł przedterminowo w lipcu 1999 r. Na koncie 88888 były zaksięgowane straty przekraczające 2 mld USD. Barings Bank zbankrutował i został przejęty przez grupę ING.

PrzestrogaKatastrofa Baringsa stała się przestrogą dla banków na całym świecie. Nie funkcjonowała bowiem właściwie kontrola wewnętrzna, kierownictwo nie rozumiało zagrożeń wiążących się z transakcjami na rynku derywatów. Leeson był zarówno dealerem, jak i księgował swoje operacje, co jest niedopuszczalne. Porażka Leesona to także dobra lekcja dla inwestorów. Niesławny spekulant nastawiał się na szybkie zyski, grając wbrew panującemu na rynku trendowi - starał się "łapać spadający nóż". Rynek futures jest grą o sumie zerowej - to, co ktoś stracił, automatycznie zyskał ktoś inny. Kto zyskał na katastrofie Baringsa? Ci spekulanci, którzy zgodnie z trendem spadkowym mieli otwarte krótkie pozycje. "Trend to twój najlepszy przyjaciel" ("Trend is your best friend") - jak mówi podstawowa zasada analizy technicznej.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego