Kończący się sezon publikacji wyników finansowych amerykańskich spółek przyniósł przewagę pozytywnych informacji. Zagregowany zysk na akcję (EPS) indeksu S&P 500 okazał się w I kwartale o ponad 13 proc. wyższy niż w analogicznym kwartale ubiegłego roku – wynika ze wstępnych wyliczeń FactSetu.
Prognozy na trwający, burzliwy jak na razie, II kwartał są dużo ostrożniejsze (około 5 proc. rok do roku), ale wspinaczka EPS na nowe szczyty ma zostać podtrzymana – w całym roku oczekiwany jest (mimo ostatnich rewizji) solidny wzrost o 9 proc. Sprzyjałaby temu bez wątpienia dalsza deeskalacja wojen celnych.
W tzw. międzyczasie S&P 500, dzięki złagodzeniu tonu przez prezydenta Trumpa, zrobił kolejne postępy w odrabianiu marcowo-kwietniowych strat. W momencie pisania tego komentarza indeks jest świeżo po przełamaniu kolejnego technicznego poziomu oporu na wysokości lokalnej górki z końcówki marca (nieco poniżej 5800 pkt). Przy okazji benchmark powrócił też powyżej lubianej przez analityków technicznych 200-sesyjnej średniej kroczącej.
Szybki powrót indeksu do 6000 pkt, gdzie ostatnio był w lutym, nie byłby jednak chyba scenariuszem najbardziej preferowanym z nieco dalszej perspektywy. Osiągnięcie tego pułapu już w bliskiej przyszłości oznaczałoby bowiem wejście dziennego RSI do strefy wykupienia. Przypomnijmy, że raptem nieco ponad miesiąc temu amerykańskie akcje były głęboko technicznie wyprzedane.