Wyniki kontroli, przeprowadzonej przez Inspekcję w maju i w czerwcu tego roku, wskazują jednoznacznie, że z jakością paliw jest stały kłopot. 16,7% próbek, jakie zbadali kontrolerzy, wykazało odchylenia od norm. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kolejny raz opublikował "czarną listę" stacji benzynowych. Specjalistów obecnych na konferencji z tej okazji rozśmieszyło pytanie jednego z dziennikarzy, czy przypadkiem nie jest tak, że benzynę i olej nieuczciwi sprzedawcy rozcieńczają wodą. Takie jest powszechne rozumienie zwrotu "chrzczenie paliwa".
Zbiorniki trzeba oczyszczać
Oszustwo nie jest jednak takie proste, jakby się powszechnie zdawało. Kontrolerzy nieprzypadkowo badają skład próbek pod kątem zawartości benzenu i siarki. Wiedzą bowiem, że woda po prostu w benzynie się praktycznie nie rozpuszcza. - Dolewanie wody jest więc możliwe, ale ten proceder bardzo łatwo może zostać wykryty przez przeciętnego kierowcę. Woda osadza się bowiem na dnie zbiornika i powoduje nieregularną pracę silnika, a nawet uniemożliwia jego uruchomienie - tłumaczy Andrzej Kulczycki z Centralnego Laboratorium Naftowego. Jego zdaniem, fakt, że woda czasami pojawia się w paliwie, jest efektem niechlujstwa personelu stacji. Zbiorniki trzeba bowiem od czasu do czasu odwadniać z gromadzącej się w nich pary wodnej z atmosfery.
Nie woda, ale komponenty
Przeciętny oszust dodaje więc do paliwa rozmaite komponenty węglowodorowe, które nie dość, że mieszają się z etyliną, to są jeszcze bardzo tanie. Nie obowiązuje bowiem na nie, jako na produkty uboczne przemysłu chemicznego i rafineryjnego, żadna akcyza. Z kolei ci oszuści, którzy nie mają dostępu do benzenu, stirenu czy niektórych frakcji z destylacji ropy naftowej, stosują ogólnie dostępne rozpuszczalniki - również nieobciążone akcyzą. - Każdy nieuczciwy sprzedawca zarobi tyle, ile doleje składnika bezakcyzowego - tłumaczy Aurelia Karen-Puszkalska, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych.