Paliwo chrzczone komponentami, nie wodą

Co roku powraca niczym bumerang problem fałszowania paliw. Dzieje się tak najczęściej, kiedy Inspekcja Handlowa publikuje wyniki kontroli stacji benzynowych. Na czym tak naprawdę polegają oszustwa?

Publikacja: 28.07.2004 09:07

Wyniki kontroli, przeprowadzonej przez Inspekcję w maju i w czerwcu tego roku, wskazują jednoznacznie, że z jakością paliw jest stały kłopot. 16,7% próbek, jakie zbadali kontrolerzy, wykazało odchylenia od norm. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów kolejny raz opublikował "czarną listę" stacji benzynowych. Specjalistów obecnych na konferencji z tej okazji rozśmieszyło pytanie jednego z dziennikarzy, czy przypadkiem nie jest tak, że benzynę i olej nieuczciwi sprzedawcy rozcieńczają wodą. Takie jest powszechne rozumienie zwrotu "chrzczenie paliwa".

Zbiorniki trzeba oczyszczać

Oszustwo nie jest jednak takie proste, jakby się powszechnie zdawało. Kontrolerzy nieprzypadkowo badają skład próbek pod kątem zawartości benzenu i siarki. Wiedzą bowiem, że woda po prostu w benzynie się praktycznie nie rozpuszcza. - Dolewanie wody jest więc możliwe, ale ten proceder bardzo łatwo może zostać wykryty przez przeciętnego kierowcę. Woda osadza się bowiem na dnie zbiornika i powoduje nieregularną pracę silnika, a nawet uniemożliwia jego uruchomienie - tłumaczy Andrzej Kulczycki z Centralnego Laboratorium Naftowego. Jego zdaniem, fakt, że woda czasami pojawia się w paliwie, jest efektem niechlujstwa personelu stacji. Zbiorniki trzeba bowiem od czasu do czasu odwadniać z gromadzącej się w nich pary wodnej z atmosfery.

Nie woda, ale komponenty

Przeciętny oszust dodaje więc do paliwa rozmaite komponenty węglowodorowe, które nie dość, że mieszają się z etyliną, to są jeszcze bardzo tanie. Nie obowiązuje bowiem na nie, jako na produkty uboczne przemysłu chemicznego i rafineryjnego, żadna akcyza. Z kolei ci oszuści, którzy nie mają dostępu do benzenu, stirenu czy niektórych frakcji z destylacji ropy naftowej, stosują ogólnie dostępne rozpuszczalniki - również nieobciążone akcyzą. - Każdy nieuczciwy sprzedawca zarobi tyle, ile doleje składnika bezakcyzowego - tłumaczy Aurelia Karen-Puszkalska, prezes Polskiej Izby Paliw Płynnych.

Uszkodzenia silnika

Chociaż takie dodatki utrudniają pracę silnika, nie muszą powodować od razu awarii. Powodują raczej zwiększone zużycie paliwa, niekorzystną dynamikę jego pracy i - co bardziej istotne - zwiększają toksyczność spalin (zwłaszcza "dolewki" zawierające rakotwórczy benzen). Gorzej, jeżeli fałszowany jest olej opałowy. Dodanie kwasu siarkowego powoduje, że lekki i tańszy olej do złudzenia przypomina olej napędowy. Tymczasem "zakwaszone" paliwo jest niezwykle korozyjne - skutkuje korozją tłoków, komory spalania i dysz wtryskiwaczy. Z obserwacji PIPP wynika, że na wschodzie Polski mamy do czynienia jeszcze z inną formą fałszerstwa. Oszuści mieszają tam komponenty olejowe sprowadzane ze wschodu z benzyną lakierniczą i naftą. Powstaje produkt, który, owszem, przypomina olej napędowy, jednakże spala się dużo gorzej, powodując unieruchomienie silnika w czasie jazdy.

Wyrozumiali urzędnicy? Specjaliści podkreślają, że w Polsce coraz rzadziej fałszowana jest benzyna, a coraz częściej olej. Tymczasem wiele stacji znalazło się na "czarnej liście" UOKiK właśnie z powodu złej jakości sprzedawanej etyliny. Dlaczego? Ostatnia kontrola przeprowadzana była zaraz po tym, jak zmieniły się wymogi. Inspektorzy badali już paliwo według letnich norm. Stacje benzynowe "wpadały" głównie na zbyt wysokiej prężności par. Norma letnia (obowiązuje od 1 maja do 30 września) to 60 kPa, zimowa - 70 kPa. Część stacji - szczególnie tych mniejszych - nie zdążyła sprzedać "zimowego" paliwa i nie spełniła wymogów stawianych przez inspektorów. Eugeniusz Cyra, dyrektor Biura Kontroli i Bezpieczeństwa Produktów Inspekcji Handlowej, prosił, aby popatrzeć na te przypadki pobłażliwie. - Wymiana całego zbiornika jest dla małych stacji bardzo kosztowna - tłumaczył. Według ekspertów, wyższa o kilka kPa prężność właściwie nie ma wpływu na prawidłowe funkcjonowanie silnika. Branża obawia się jednak, że przeciętny konsument nie wie o tym i ominie szerokim łukiem stację, która właśnie z tego powodu figuruje na "czarnej liście". Z 68 stacji, którym wytknięto nieprawidłowości, na 23 stacjach zakwestionowano ten jeden tylko parametr. - Trudno w tych przypadkach winić o celowe działanie producenta, dostawcę czy właściciela stacji - mówią przedstawiciele PIPP.

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego