Z prognoz analityków firmy HRK Partners wynika, że w ciągu najbliższych kilku lat płace w Polsce znacznie wzrosną. - O ile dziś możemy przyjąć, że średnia płaca to ok. 2,5 tys. zł, to w 2010 roku wyniesie ok. 3,5 tys. zł - uważa Piotr Sierociński, dyrektor HRK. Wzrost ten będzie skorelowany z rozwojem gospodarczym i zwiększaniem się produktu krajowego brutto. Przeciętnie co roku pensje w Polsce będą rosły o 4,5-6,5 proc. Przy założeniu, że inflacja utrzyma się na poziomie ok. 1 proc. rocznie, realnie nasze pensje rosłyby prawie o 4 proc. w każdym roku.
Zdaniem przedstawicieli HRK, na większe zarobki będziemy mogli liczyć dzięki wyższej wydajności pracy, inwestycjom zagranicznym i otwieraniu się zagranicznych rynków na polskich pracowników. Popyt na pracę tych, którzy zostaną w Polsce, wzrośnie, a zatem w górę pójdą też wynagrodzenia. Ekonomiści podkreślają, że już dziś w niektórych branżach brakuje rąk do pracy, bo wiele osób wyjechało za chlebem za granicę. Jeżeli kolejne kraje starej Unii będą otwierać rynki pracy dla nas, jeszcze więcej osób znajdzie zajęcie poza Polską. Aby znaleźć pracownika, firmy będą musiały płacić więcej.
Zarabiamy mało
Na razie jednak zarabiamy o wiele mniej niż obywatele krajów starej Unii Europejskiej. Gorzej wypadamy nie tylko na tle takich potentatów, jak Niemcy, Wielka Brytania czy Austria, ale nawet na tle Hiszpanii. Pracownicy na najniższych stanowiskach zarabiają tam średnio o 75 proc. więcej niż w naszym kraju. Specjaliści mają pensje o 80 proc. wyższe. Jedynie osoby na stanowiskach kierowniczych zarabiają w Hiszpanii niewiele więcej niż w Polsce, bo tylko o 35 proc. Dla porównania, niemiecki pracownik na najniższym stanowisku zarabia aż o 180 proc. więcej niż w Polsce. Specjalista zarabia w Niemczech o 150 proc. więcej, a kierownik o 90 proc. więcej. - Ale w krajach starej Unii dysproporcje między płacami pracowników niżej zaszeregowanych a menedżerami są mniejsze niż w Polsce. Dlatego też i w Polsce różnice te, dziś wysokie, będą się zmniejszać - uważa P. Sierociński. To odwrotnie niż przez ostatnie 16 lat transformacji, kiedy dynamika wynagrodzeń menedżerów była o wiele wyższa niż zwykłych pracowników. Wynikało to z niedoboru wykwalifikowanej kadry, której trzeba było płacić dużo, by ją znaleźć.
Najlepiej jest w Warszawie