Radzie nadzorczej PKO BP nie udało się wczoraj wybrać nowego prezesa banku. Zgodnie z zapowiedziami, miało to nastąpić do końca stycznia. Członkowie rady faktycznie zebrali się wczoraj przed południem, ale już po kilkudziesięciu minutach bank przekazał, że posiedzenie zostało przerwane. I nie wiadomo, kiedy odbędzie się następne spotkanie rady.
Nie było kworum
Jak się okazało, powodem była rezygnacja jednego z członków rady nadzorczej. Chodzi o Jerzego Osiatyńskiego, jedynego członka rady, który nie został do niej wprowadzony w ubiegłym roku głosami Skarbu Państwa (resort skarbu ma 51,5 proc. akcji największego polskiego banku).
Dlaczego odejście Osiatyńskiego miało znaczenie? Zgodnie ze statutem banku, rada powinna liczyć co najmniej sześć osób. Problem w tym, że niedawno rada delegowała swojego przewodniczącego - Marka Głuchowskiego - na stanowisko pełniącego obowiązki prezesa. Z chwilą wejścia do zarządu Głuchowski przestał być członkiem rady.
Co prawda Głuchowski brał udział w "przesłuchaniach" kandydatów na prezesa i wiceprezesów banku w ramach rozpisanego kilka tygodni temu konkursu. Było tak dlatego, że wówczas na trzy dni wrócił z zarządu do rady. Tymczasem na wczorajszym posiedzeniu nie był członkiem rady. To zaś oznacza, że bez Osiatyńskiego liczyła ona pięć osób.