Śledztwo "Parkietu" pokazuje, jak inwestując kilkaset tysięcy złotych, można było zarobić na rynku narodowych funduszy inwestycyjnych (NFI) - właściwie bez ryzyka - kilkadziesiąt milionów złotych. Ujawniamy mechanizm przejęcia, a potem sprzedaży akcji Foksal NFI, za jego pośrednictwem zaś - jednego z największych przedsiębiorstw chemicznych w Polsce, Firmy Chemicznej Dwory.
25 listopada 2006 r. w artykule "Złoty strzał w Siódmy NFI zostanie osądzony" opisaliśmy mechanizm przejęcia kontroli nad jednym z narodowych funduszy. I wzbogacenia się kilku osób dzięki podejrzanym transakcjom, badanym aktualnie przez prokuraturę.
Nasze ustalenia potwierdzają teorię, zgodnie z którą Foksal, podobnie jak Siódmy NFI i Zachodni NFI, pod koniec lat 90. trafił na skutek wielu skomplikowanych operacji finansowych i przy aprobacie Skarbu Państwa (na czele resortu stał wtedy Andrzej Chronowski) "pod skrzydła" Grzegorza Wieczerzaka, wówczas prezesa PZU Życie, i osób z nim związanych. Potem jednak - także przy udziale Ministerstwa Skarbu Państwa, kierowanego już przez inne osoby (NFI nadzorował wiceminister Ireneusz Sitarski) - fundusze zostały im "odebrane", a następnie podzielone między kilka osób. W efekcie przy stosunkowo niewielkich nakładach własnych stały się one de facto właścicielami majątku wartego setki milionów złotych.
Jedną z takich osób był Zdzisław Ingielewicz, wówczas prezes Dworów. Z naszych obliczeń wynika, że inwestując zaledwie kilkaset tysięcy złotych, przejął kontrolę nad Foksal NFI i pośrednio Dworami. Sprzedaż przez fundusz Firmy Chemicznej na giełdzie i transfer gotówki do akcjonariuszy NFI Foksal zapewniły mu krociowe zyski. Jak szacujemy, właściwie bez większego ryzyka mógł zarobić w krótkim czasie około 50 mln zł. Układ biznesowy, w ramach którego skomplikowane operacje i transakcje się odbywały, sprawiał, że właściwie żaden inwestor spoza grona "wtajemniczonych" nie mógł nawet marzyć o udziale w tak dużym i dobrym interesie.
TZD