Pamapol będzie mieć problemy z Komisją Nadzoru Finansowego, jeśli nie zmieni scenariusza przejęcia kontroli nad Wilbo. O potencjalnym zagrożeniu zarząd spółki dowiedział się od "Parkietu".
Śladami Beef-Sanu?
Sprawa Beef-Sanu opiera się na odmiennych interpretacjach przepisów "ustawy o ofercie". Chodzi o konsekwencje nabycia przez inwestora tej spółki "na raz" 66,2 proc. jej akcji. Akcjonariusz twierdzi, że w takim wypadku, by wszystko było w porządku, wystarczy zejść poniżej progu 66 proc. głosów. Z kolei zdaniem KNF, po nabyciu akcji w ofercie musi on ogłosić wezwanie na wszystkie pozostałe akcje Beef-Sanu lub zejść poniżej progu 33 proc. głosów. Końca sporu prawnego na razie nie widać. Komisja zamierza wszcząć w tej sprawie postępowanie administracyjne.
Tymczasem podobnie jak akcjonariusz Beef-Sanu planuje postąpić Pamapol. Producent dań gotowych chce przejąć kontrolę nad Wilbo. Dziś w jego rękach jest 0,5 proc. kapitału i 0,9 proc. głosów na walnym zgromadzeniu rybnej spółki. W najbliższym czasie zamierza ogłosić wezwanie i kupić akcje stanowiące od 17,65 do 23,66 proc. kapitału i od 10 do 13,4 proc. głosów. Potem dojdzie do większej transakcji. Obecni właściciele Wilbo - Waldemar Wilandt i Dariusz Bobiński - sprzedadzą przejmującemu swoje akcje, stanowiące 41,36 proc. kapitału i 66,78 proc. głosów. W zamian obejmą papiery, które wyemituje dla nich Pamapol.
W wyniku wezwania, udział Pamapolu w głosach na WZA Wilbo wzrośnie z 0,9 do co najmniej 18,55 i nie więcej niż 24,56 proc. Potem, po transakcji z właścicielami przejmowanej spółki, wzrośnie do przynajmniej 77,68 proc. głosów. Oznacza to, że inwestor w tym samym momencie przekroczy dwa progi: 33 i 66 proc. głosów. W takiej samej sytuacji był właśnie właściciel Beef-Sanu.