Załóżmy, że nasz przykładowy inwestor zaczął działać na rynku futures w końcu grudnia ub.r. Postanowił obracać najpopularniejszymi na warszawskiej giełdzie kontraktami na indeks WIG20. W końcu grudnia do dyspozycji miał trzy serie tych kontraktów: marcową (oznaczoną symbolem FW20H7), czerwcową (FW20M7) oraz wrześniową (FW20U7). Postanowił wybrać najstarszą serię, czyli marcową (wygasającą 16 marca 2007 r.), ponieważ to właśnie na niej koncentrował się obrót.
Krótka czy długa?
Kolejne pytanie, w obliczu jakiego stanął, to czy grać na wzrost notowań, czy na ich spadek. Innymi słowy - czy powinniśmy otworzyć długą pozycję (kupić kontrakty) czy krótką pozycję (sprzedać kontrakty). W odpowiedzi na to pytanie pomocna jest analiza techniczna.
Jak widać na wykresie, w końcu grudnia sytuacja była mało klarowna. Po kilku dniach silnej wyprzedaży notowania ustabilizowały się. Sesje spadkowe przeplatały się ze wzrostowymi. Otwarcie pozycji w takiej niejasnej sytuacji byłoby grą w ciemno, inwestor postanowił więc poczekać na wyraźne rozstrzygające sygnały. Sygnał taki pojawił się dopiero 4 stycznia w postaci silnego spadku notowań. Kurs kontraktów otworzył się tego dnia 67 pkt, czyli 2 proc. poniżej poziomu zamknięcia z poprzedniej sesji.
Sama skala spadku nie przekonała jeszcze inwestora do otwarcia krótkiej pozycji. Postanowił poczekać, aż kurs przebije wsparcie wynikające z ostatniego dołka. Minimum owe zanotowano 22 grudnia - 3318 pkt. Inwestor mógł oczywiście obserwować przebieg sesji i zareagować, gdyby wsparcie to zostało przebite. Postanowił on jednak wykorzystać możliwości, jakie dają różnorodne rodzaje zleceń giełdowych. W tym celu złożył w swoim biurze maklerskim zlecenie sprzedaży PKC z limitem aktywacji równym 3317 pkt (czyli 1 punkt poniżej poziomu wsparcia). Przypomnijmy, na czym polega owo zlecenie. Jeżeli kurs osiągnie limit aktywacji, wówczas do systemu giełdowego wprowadzane jest automatycznie zlecenie PKC (po każdej cenie).