Austriacki bank Raiffeisen przyznał wczoraj oficjalnie, że znajduje się wśród podmiotów zainteresowanych zakupem mini-BPH. I choć prawdopodobnie Raiffeisen nie kupi mini-BPH, ta szczerość godna jest pochwały. Tym bardziej że całemu procesowi dzielenia i sprzedaży BPH przez jego włoskiego właściciela towarzyszy więcej niejasności i niepewności niż rzetelnych informacji.

Dlaczego twierdzę, że BPH, a raczej to, co z niego pozostanie, nie stanie się łupem Raiffeisena? Pewien znajomy bankowiec, związany do niedawna z BPH, opowiadał mi, jak sprzedawany był pewien niewielki bank należący kiedyś właśnie do BPH. Pierwsi w kolejce ustawili się oczywiście Austriacy z Raiffeisena. - Przetrzepali wszystkie księgi, pozaglądali we wszystkie kąty, pomarudzili, ale gdy przyszło do negocjacji w sprawie zakupu, szybko się zmyli - mówi mój znajomy. Można by pomyśleć - po prostu nie spodobał im się ten bank.

Jednak akurat w przypadku Raiffeisena ten schemat powtarza się już od lat. Austriacy interesują się prawie każdym możliwym przejęciem na polskim rynku. Z zainteresowaniem badają sprzedawaną spółkę, ale kiedy przychodzi co do czego - kręcą nosem. Tak było w przypadku Banku Komunalnego (czyli obecnej Nordei), Banku Zachodniego czy wspomnianego zakupu Górnośląskiego Banku Gospodarczego (dziś Getin Banku).

Być może nie ma w tym procederze nic dziwnego i należy austriackich bankierów podziwiać za ciekawy sposób poznawania tajników polskiego rynku. Ale ja jakoś w chęć zakupu mini-BPH przez nich po prostu nie wierzę.