Weekendowa Analiza Futures

Publikacja: 11.03.2007 09:14

Marek Pryzmont

W ostatnich dwóch tygodniach całkowitą kontrolę nad rynkami finansowymi

przejęły emocje. Oczywiście zawsze jest to czynnik silnie wpływający na

notowania cen akcji lub kursy walut, bo przecież coś takiego jak wycena

akcji "zgodna z fundamentami" jest tylko kwestią umowną. Inwestorzy zawsze

się czegoś boją w mniejszym lub większym stopniu, a skala tego strachu w

krótkim terminie definiuje poziomy giełdowych indeksów. Od 26 lutego w

umysły inwestorów wkradła się panika, której pozbyli się dopiero w ostatni

poniedziałek. Wtedy wszystkie główne światowe indeksy wyznaczyły minima

gwałtownej wyprzedaży i do końca tygodnia trwało odreagowanie. Charakter

tych giełdowych zawirowań można opisywać przez pryzmat azjatyckich

giełdowych indeksów, rynku walutowego, czy też rynku surowców. Jednak o tym,

czy mamy do czynienia z początkiem głębokiej fali spadkowej, czy też była to

jedynie paniczna krótkotrwała wyprzedaż, najlepiej świadczą nastroje samych

inwestorów.

Zacznę od nastrojów na amerykańskim parkiecie. We wtorek na łamach Parkietu

podawałem poniedziałkowy odczyt Hulbert Stock Newsletter Index, czyli

indeksu nastrojów obliczanego na podstawie amerykańskich biuletynów

inwestycyjnych. Przypomnę, że gwałtowny spadek optymizmu analityków idący w

ślad za spadkiem giełdowych indeksów wg. interpretacji kontrarian nie

sprzyjał wieszczeniu początków bessy. Dla byków groźny jest dopiero brak

strachu popychający indeksy w "dolinę nadziei".

Kolejne dwa argumenty potwierdzające byczą interpretację panicznej reakcji

inwestorów dostaliśmy w następnych dniach. W ankiecie Investors Intelligence

liczba optymistów spadła z 50,5 proc. do 46,2 proc. a liczba niedźwiedzi

wzrosła z 24,2 proc. do 26,9 proc. Różnica zmniejszyła się z 26,3 proc. do

19,3 proc. Historycznie patrząc (2003 r. - 2007 r.) różnica między obozem

byków a niedźwiedzi oscyluje między od 0 (początek nowej fali wzrostowej w

USA w lipcu 2006 r.) do około 40 proc. Teoretycznie mamy więc neutralne

nastroje, ale wobec tak silnej przeceny indeksów spod świeżo ustanowionych

szczytów długiej hossy, gwałtowny spadek nastrojów do neutralnych poziomów

jest argumentem przemawiającym za jedynie krótkotrwałym pogorszeniem

koniunktury. Gdy pękała bańka internetowa w marcu 2000 r. (w sobotę była

siódma rocznica szczytu), 10 proc. korekta na Nasdaq spowodowała wtedy, że

indeksy nastroju zamiast choćby małego spadku optymizmu, pokazały jego

wzrost.

Kolejny argument przeciwko rozpoczęciu teraz bessy na amerykańskich

parkietach to fakt, że po stronie niedźwiedzi w ostatnich dwóch tygodniach

nie stanęli amerykańscy insiderzy, którzy zasiadając na najwyższych

stanowiskach w amerykańskich firmach, są z oczywistych względów najlepiej

poinformowani o kondycji zarządzanych przez siebie spółek. W tym jednym

przypadku często złamana jest giełdowa zasada, że "większość się myli", bo

działania większości insiderów bardzo często pokazują słuszny kierunek

indeksów w kolejnych tygodniach.

Z danych zebranych przez Trim Tabs Investment Research wynika, że w tygodniu

zakończonym 2 marca, czyli w tygodniu zakończonym spadkiem Dow Jones

największym od czterech lat (-4,3 proc), insiderzy sprzedali akcje o

wartości jedynie 2,26 mld USD. To wartość najniższa od pięciu tygodni. I tak

dla przykładu, od 5 do 10 lutego sprzedano akcje warte 4,74 mld USD, a od 12

lutego do 16 lutego za 4,85 mld USD. Przypomnę, że na kolejnej sesji (20

luty - po długim weekendzie związanym z President`s Day) Dow Jones i S&P500

wyznaczyły szczyty hossy. W ostatnim tygodniu, czyli już po gwałtownym

spadku, wartość sprnt, nie uznają obecnych kursów akcji za atrakcyjne do

sprzedaży. To dla byków pozytywny sygnał, który zresztą już w ostatnim

tygodniu pomagał w odrabianiu strat.

Trzeba jeszcze zobaczyć nastroje na rodzimym warszawskim parkiecie. Zawsze

powtarzam, że najlepszym wskaźnikiem jest saldo prognozy popytu na akcje

obliczane przy okazji ankiety 200 placówek bankowych (Pengab). Ankieta jest

niestety tylko co miesiąc, a aktualnie zbierane wyniki za marzec poznamy

najwcześniej dopiero za tydzień. Muszę więc sięgnąć po mało ceniony przeze

mnie Wigometr, który obliczany jest w każdy piątek. Tym razem jednak

wyjątkowo warto zwrócić na niego uwagę i dzieje się tak zawsze, gdy nawet na

słabych wskaźnikach nastrojów mamy gwałtowne zmiany lub ekstremalne

wartości. Tak jest właśnie w tym tygodniu na Wigometrze.

Wśród uczestników ostatniego badania 17 proc. oczekuje wzrostu, a aż 67

proc. prognozuje spadek wartości indeksu WIG20 na koniec najbliższego

tygodnia. Wigometr wynosi więc -50 pkt. i od końcówki 2005 roku tylko

sześciokrotnie notowano wartość wskaźnika równą lub niższą (wyższy

pesymizm). We wszystkich tych przypadkach tak silnego pesymizmu indeksy

rosły na kolejnych sesjach i nie miało tutaj znaczenia, czy pesymizm pojawia

się po mocnym wzroście (strach przed korektą), czy już po rozpoczęciu

głębszego spadku (strach o zmianę trendu na spadkowy). WYKRES.gif

Oczywiście żadne narzędzie nie jest niezawodne, a tutaj dodatkowym elementem

ryzyka jest fakt, że prognozy w ankiecie dotyczą tylko kolejnego tygodnia.

Niemniej jednak analogicznie jak w przypadku amerykańskich parkietów, tak

gwałtowny spadek optymizmu (23 lutego Wigometr wynosił +9 pkt) i w dodatku

do tak niskich poziomów, będzie wspierać byki w kolejnych próbach

odreagowania. Szansę na powtórkę zeszłorocznej majowo/czerwcowej przeceny

WIG20 o 1/4 wartości należy uznać za mało prawdopodobną, tym bardziej, jeśli

zestawimy to z zupełnym brakiem analogii zachowania rynku towarów (miedź,

ropa etc.), czy rynku walutowego - koszyk złotego wrócił już na poziomy

sprzed rozpoczęcia giełdowej przeceny, a jen wyraźnie słabnie i odrobił już

połowę umocnienia uruchamiającego ucieczkę z carry trade.

Na koniec parę słów o giełdowym kalendarzu. Najważniejsze pozycje, zarówno w

USA jak i w Polsce, to na ten tydzień dane o inflacji. GUS poda zrewidowane

dane o wskaźniku cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) za styczeń i luty

w najbliższą środę. Większość prognoz jest zgodna z oczekiwaniami MF i

inflacja po styczniowym wzroście 1,7 proc. ma wynieść 1,9 proc. Dzień

później GUS poda przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze

przedsiębiorstw w lutym. Uczestnicy rynku oczekują wzrostu na poziomie 6,5

proc. Dane neutralne nie wpłyną na rynki, ale jakiekolwiek przekroczenie

prognoz może zmusić niektórych członków RPP do przejścia na stronę

jastrzębi. Jak na razie tylko jeden z 16 analityków ankietowanych przez

Reutera oczekuje podwyżki stóp procentowych już w marcu. Giełdowi inwestorzy

z zachwytem przyjmowali do tej pory korekty prognoz dotyczących PKB

(aktualnie konsensus na poziomie 5,8 proc. w całym 2007 r.), ale

jakiekolwiek napięcia inflacyjne przyspieszające podwyżki stóp nie będą

służyć rynkowi akcji. W Stanach najpierw w czwartek poznamy dane o PPI za

luty. Ta publikacja nie wywoływała większego zainteresowania w ostatnich

miesiącach. Dopiero piątkowe CPI (prognoza +0,3 proc. i wartość bazowa +0,2

proc.) znowu zatrzęsie rynkami, tym bardziej, że debata o tym czy stopy

procentowe w USA obniżać, czy wręcz je jeszcze podwyższyć, wciąż pozostaje

nie zamknięta.

Marek.Pryzmont@park

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy