koniunktury. Gdy pękała bańka internetowa w marcu 2000 r. (w sobotę była
siódma rocznica szczytu), 10 proc. korekta na Nasdaq spowodowała wtedy, że
indeksy nastroju zamiast choćby małego spadku optymizmu, pokazały jego
wzrost.
Kolejny argument przeciwko rozpoczęciu teraz bessy na amerykańskich
parkietach to fakt, że po stronie niedźwiedzi w ostatnich dwóch tygodniach
nie stanęli amerykańscy insiderzy, którzy zasiadając na najwyższych
stanowiskach w amerykańskich firmach, są z oczywistych względów najlepiej
poinformowani o kondycji zarządzanych przez siebie spółek. W tym jednym
przypadku często złamana jest giełdowa zasada, że "większość się myli", bo
działania większości insiderów bardzo często pokazują słuszny kierunek
indeksów w kolejnych tygodniach.
Z danych zebranych przez Trim Tabs Investment Research wynika, że w tygodniu
zakończonym 2 marca, czyli w tygodniu zakończonym spadkiem Dow Jones
największym od czterech lat (-4,3 proc), insiderzy sprzedali akcje o
wartości jedynie 2,26 mld USD. To wartość najniższa od pięciu tygodni. I tak
dla przykładu, od 5 do 10 lutego sprzedano akcje warte 4,74 mld USD, a od 12
lutego do 16 lutego za 4,85 mld USD. Przypomnę, że na kolejnej sesji (20
luty - po długim weekendzie związanym z President`s Day) Dow Jones i S&P500
wyznaczyły szczyty hossy. W ostatnim tygodniu, czyli już po gwałtownym
spadku, wartość sprnt, nie uznają obecnych kursów akcji za atrakcyjne do
sprzedaży. To dla byków pozytywny sygnał, który zresztą już w ostatnim
tygodniu pomagał w odrabianiu strat.
Trzeba jeszcze zobaczyć nastroje na rodzimym warszawskim parkiecie. Zawsze
powtarzam, że najlepszym wskaźnikiem jest saldo prognozy popytu na akcje
obliczane przy okazji ankiety 200 placówek bankowych (Pengab). Ankieta jest
niestety tylko co miesiąc, a aktualnie zbierane wyniki za marzec poznamy
najwcześniej dopiero za tydzień. Muszę więc sięgnąć po mało ceniony przeze
mnie Wigometr, który obliczany jest w każdy piątek. Tym razem jednak
wyjątkowo warto zwrócić na niego uwagę i dzieje się tak zawsze, gdy nawet na
słabych wskaźnikach nastrojów mamy gwałtowne zmiany lub ekstremalne
wartości. Tak jest właśnie w tym tygodniu na Wigometrze.
Wśród uczestników ostatniego badania 17 proc. oczekuje wzrostu, a aż 67
proc. prognozuje spadek wartości indeksu WIG20 na koniec najbliższego
tygodnia. Wigometr wynosi więc -50 pkt. i od końcówki 2005 roku tylko
sześciokrotnie notowano wartość wskaźnika równą lub niższą (wyższy
pesymizm). We wszystkich tych przypadkach tak silnego pesymizmu indeksy
rosły na kolejnych sesjach i nie miało tutaj znaczenia, czy pesymizm pojawia
się po mocnym wzroście (strach przed korektą), czy już po rozpoczęciu
głębszego spadku (strach o zmianę trendu na spadkowy). WYKRES.gif
Oczywiście żadne narzędzie nie jest niezawodne, a tutaj dodatkowym elementem
ryzyka jest fakt, że prognozy w ankiecie dotyczą tylko kolejnego tygodnia.
Niemniej jednak analogicznie jak w przypadku amerykańskich parkietów, tak
gwałtowny spadek optymizmu (23 lutego Wigometr wynosił +9 pkt) i w dodatku
do tak niskich poziomów, będzie wspierać byki w kolejnych próbach
odreagowania. Szansę na powtórkę zeszłorocznej majowo/czerwcowej przeceny
WIG20 o 1/4 wartości należy uznać za mało prawdopodobną, tym bardziej, jeśli
zestawimy to z zupełnym brakiem analogii zachowania rynku towarów (miedź,
ropa etc.), czy rynku walutowego - koszyk złotego wrócił już na poziomy
sprzed rozpoczęcia giełdowej przeceny, a jen wyraźnie słabnie i odrobił już
połowę umocnienia uruchamiającego ucieczkę z carry trade.
Na koniec parę słów o giełdowym kalendarzu. Najważniejsze pozycje, zarówno w
USA jak i w Polsce, to na ten tydzień dane o inflacji. GUS poda zrewidowane
dane o wskaźniku cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) za styczeń i luty
w najbliższą środę. Większość prognoz jest zgodna z oczekiwaniami MF i
inflacja po styczniowym wzroście 1,7 proc. ma wynieść 1,9 proc. Dzień
później GUS poda przeciętne zatrudnienie i wynagrodzenie w sektorze
przedsiębiorstw w lutym. Uczestnicy rynku oczekują wzrostu na poziomie 6,5
proc. Dane neutralne nie wpłyną na rynki, ale jakiekolwiek przekroczenie
prognoz może zmusić niektórych członków RPP do przejścia na stronę
jastrzębi. Jak na razie tylko jeden z 16 analityków ankietowanych przez
Reutera oczekuje podwyżki stóp procentowych już w marcu. Giełdowi inwestorzy
z zachwytem przyjmowali do tej pory korekty prognoz dotyczących PKB
(aktualnie konsensus na poziomie 5,8 proc. w całym 2007 r.), ale
jakiekolwiek napięcia inflacyjne przyspieszające podwyżki stóp nie będą
służyć rynkowi akcji. W Stanach najpierw w czwartek poznamy dane o PPI za
luty. Ta publikacja nie wywoływała większego zainteresowania w ostatnich
miesiącach. Dopiero piątkowe CPI (prognoza +0,3 proc. i wartość bazowa +0,2
proc.) znowu zatrzęsie rynkami, tym bardziej, że debata o tym czy stopy
procentowe w USA obniżać, czy wręcz je jeszcze podwyższyć, wciąż pozostaje
nie zamknięta.
Marek.Pryzmont@park