Miniony rok i pierwsze miesiące tego roku były przełomowe dla działalności (a nawet istnienia) Mostostalu Zabrze. W I kwartale br. zabrzański holding wykonał układ z wierzycielami, dzięki czemu może się pochwalić dodatnimi kapitałami własnymi (87 mln zł na koniec marca w porównaniu z -107 mln zł rok wcześniej) oraz o połowę mniejszym zadłużeniem. Jego wiarygodność w oczach kontrahentów i instytucji finansowych znacznie się zwiększyła. Poza rosnącymi możliwościami zewnętrznego finansowania firma dysponuje również niemałymi zasobami gotówkowymi, gdyż poza emisjami "układowymi" przeprowadziła również emisję akcji dla dotychczasowych akcjonariuszy. Dzięki temu w kasie holdingu jest ok. 30 mln zł.
Zakończenie postępowania upadłościowego otworzyło przed Mostostalem na nowo drzwi do dynamicznie rosnącego rynku krajowego. Dzięki temu, że w trudnych chwilach spółce udawało się pozyskać nowe kontrakty za granicą i zdobywać tam kolejne referencje, teraz może śmiało próbować odzyskiwać udziały w polskim rynku. Przedstawione rok temu prognozy na 2007 r. (500 mln zł przychodów i 25 mln zł zysku netto), były wówczas traktowane przez analityków z przymrużeniem oka. Tymczasem później spółka je jeszcze podwyższyła (do odpowiednio 600 mln i 35 mln zł), a teraz myśli o kolejnej korekcie w górę. Mostostalowi brakuje jednak jeszcze poważnej instytucji, która zechciałaby być jego znaczącym akcjonariuszem. Mimo to notowania holdingu utrzymują się bardzo wysoko. Jego kapitalizacja sięga 1,8 mld zł (dwa lata temu nie przekraczała... 20 mln zł). To, co przykuwa uwagę inwestorów, to m.in. wizje ekscentrycznego szefa i głównego akcjonariusza spółki Zbigniewa Opacha. Kilka miesięcy temu chyba tylko on wierzył, że uda się reaktywować PRInż, którego Mostostal jest znaczącym akcjonariuszem. Dziś jego zdanie podziela wielu.
MZH kibicuje
Euro 2012
Mocne strony: bogate referencje zdobyte za granicą