Już chyba większość uczestników rynku jest przyzwyczajona do tego, że poniedziałek nie jest najaktywniejszym dniem tygodnia. Częściej tego dnia obrót jest niewielki, a rozpiętość wahań nie daje wielkich okazji do zarobku daytraderom. Wczoraj nie było inaczej. Sprawę pogłębiał fakt, że dziś rozpoczyna się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, która jutro ma ogłosić swoją decyzję co do wysokości stóp procentowych w Polsce. Rynek jest niepewny, czy podwyżka stóp będzie miała miejsce już w tym miesiącu, czy też dokonana zostanie w lipcu. Co do tego, że w najbliższym czasie do podwyżki dojdzie, nikt chyba nie ma wątpliwości.

Zanotowane wczoraj ceny wybiegły wprawdzie poza obszar piątkowych wahań, ale o to przecież nie było trudno. Piątkowa rozpiętość wahań była jedną z mniejszych w ostatnim czasie. Wczorajsze ceny zawierały się za to w przedziale notowań ustanowionych w poprzedni czwartek. Można więc powiedzieć, że przebywamy w konsolidacji. Była dziś szansa na wybicie się z niej górą, ale nie została wykorzystana. Popyt nie miał ochoty na większe akcje. Onieśmielała go zbliżająca się podwyżka? Zacieśnianie polityki monetarnej nie jest tu powodem bierności popytu, gdyż o podwyżce mówi się już od dłuższego czasu i można przyjąć, że została ona już zdyskontowana. Jeśli rada nie podniesie stóp teraz, to już prawie na pewno zrobi to w lipcu. Miesiąc czasu nie robi inwestorom większej różnicy.

Rezerwa popytu może wynikać z niepewności dotyczącej przebiegu notowań na rynkach światowych. Piątkowy spadek cen w USA, drugi w krótkim czasie, zaniepokoił część graczy. Niektórym na narzędziach analizy technicznej pojawiły się sygnały ostrzegawcze. Zrobiło się nerwowo, bo nie wiadomo, czy spadek za oceanem będzie jeszcze kontynuowany, czy też przyjdzie odbicie i straty posiadaczy długich pozycji na tamtejszych papierach zostaną odrobione. Wątpliwości pogłębia fakt, że obecny tydzień jest ostatnim w tym półroczu. Trwa walka (na razie psychologiczna) między tymi, którzy liczą na kwartalne i półroczne "strojenie okien", a tymi, którzy uważają, że to ogólne oczekiwanie sprawia, że do wzrostu cen nie dojdzie. Do wzrostu cen nie musi dojść, ale można przypuszczać, że większość inwestorów instytucjonalnych będzie dbała o to, by ewentualna przecena nie była zbyt głęboka.