Autostradowa firma Atlantia, włoski inwestor strategiczny Stalexportu, w ciągu trzech miesięcy musi ogłosić wezwanie na przynajmniej 16 proc. akcji. 25 czerwca katowicki sąd zarejestrował kwietniową emisję, dzięki której Włosi zwiększyli udział w Stalexporcie z 21,7 do 50 proc. plus jeden walor.

Minimalna cena w wezwaniu, czyli średnia wycena giełdowa z sześciu miesięcy, to 5,5 zł. Wczoraj cena akcji Stalexportu, po wzroście o 0,3 proc., wyniosła 6,9 zł. Równo rok temu, kiedy Atlantia kupiła pierwszy pakiet Stalexportu, walory były wyceniane na około 2,5 zł. Jeśli Włosi zaproponują w wezwaniu cenę minimalną, to za 39,6 mln walorów będą musieli zapłacić prawie 218 mln zł. Na dotychczasowy pakiet Stalexportu inwestor wydał około 270 mln zł.

- Moim zdaniem, 5,5 zł to nieatrakcyjna cena i akcjonariusze nie odpowiedzą na takie wezwanie - ocenia Dariusz Nawrot, analityk BM Banku BPH. Nieoficjalnie wiadomo, że Atlantia chce ogłosić wezwanie jak najszybciej.

Najwyraźniej firma będzie chciała spełnić jedynie ustawowy obowiązek. Już teraz ma bowiem pakiet kontrolny. Co więcej - w akcjonariacie nie ma innej liczącej się siły. Drugi pod względem posiadanego pakietu udziałowiec - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - ma 5,7 proc. i żegna się ze Stalexportem. W czerwcu sprzedał część akcji, nie przybył też na wczorajsze walne zgromadzenie.

Tymczasem wczoraj, tuż po zakończeniu walnego zgromadzenia, zebrała się nowa rada nadzorcza Stalexportu (wymieniono tylko jednego członka), która wybrała zarząd na kolejną kadencję. Powołano do niego dotychczasowe kierownictwo - prezesa Emila Wąsacza oraz wiceprezesów - Mieczysława Skołożyńskiego (ds. finasowych) i Urszulę Dzierżoń (ds. handlowych).