Jedna z zasad "Dobrych Praktyk 2005" (zbiór szczegółowych zasad zachowania, kierowanych do organów spółek, a wypracowywanych przez szeroko pojęte środowisko giełdowe - przyp. red.) mówi o tym, że zalecane jest stworzenie co najmniej dwóch komitetów w ramach rady nadzorczej - audytu i wynagrodzeń. Badanie przeprowadzone przez GPW w sierpniu 2006 świadczy jednak, że 68 proc. spółek giełdowych nie przestrzegało tej zasady. Można przypuszczać, że dotyczy to głównie komitetów wynagrodzeń.
W spółkach, w których komitet nie jest tworzony, jego funkcję spełnia cała rada in gremio lub też delegowani członkowie, którzy muszą mieć formalne pełnomocnictwo poparte uchwałą rady. W spółkach, w których komitet powstał (pozostałe 32 proc.) działa on - jak praktyka wskazuje - w sposób sporadyczny i najczęściej tylko w przypadku konieczności ustalenia wynagrodzeń dla nowego zarządu i zaakceptowania premii rocznej.
Komitety z prawdziwego zdarzenia - takie, które uznają wynagrodzenie zarządu za istotny mechanizm nadzoru korporacyjnego, tworzący wartość spółki i które poza definiowaniem polityki wynagrodzeń dla zarządu, dokonują cyklicznej oceny, czy to wynagrodzenie spełnia swoją rolę motywacyjną, wprowadzają ewentualne poprawki i składają precyzyjne sprawozdania roczne wraz z uzasadnieniem - są rzadkością na naszym rynku.
Nowe "Dobre Praktyki" spółek notowanych na GPW, które są jeszcze w fazie projektu, zobowiążą wszystkie spółki do utworzenia komitetu nominacji i wynagrodzeń. To sprawi, że ich rola i miejmy nadzieję, że również odpowieNie ma jednak większego sensu tworzenie komitetu wynagrodzeń w spółkach giełdowych, gdzie funkcjonuje "ustawa kominowa", chyba że komitet chce się zająć inżynierią wynagrodzeń - co oczywiście należy odradzić.
Wydaje się również, że tworzenie komitetu w bardzo małych spółkach nie powinno być obowiązkowe. Wymagałoby to jednak podziału kilkuset spółek giełdowych na dwa-trzy rynki pod względem wielkości i być może struktury kapitału. Rynki te miałyby inny zestaw dobrych praktyk z różnym nasyceniem ich "rygoryzmem".
Krzysztof Moska
wiodący
akcjonariusz Lenteksu,
Novity,
Hygieniki i Sanwilu.
Jest wiele negatywnych
przykładów wśród firm
Akcjonariuszowi, bo to z jego kieszeni płacone są pensje zarządów, zawsze ciężko jest wydawać pieniądze na ten cel, jeżeli nie widzi rezultatów działania menedżerów, czyli odpowiednich zysków. Znam wiele negatywnych przykładów. Pierwszy z brzegu - osoby zatrudnione w dwóch poprzednich zarządach Lenteksu traktowały to jako "ciepłe posadki", nie wymagające wysiłku, a przynoszące bardzo duże i pewne profity. Podobne zjawiska obserwuję w wielu spółkach giełdowych.
W tych, w których jestem akcjonariuszem, mającym duży wpływ na wynagrodzenia kierownictwa, staram się wprowadzać prosty system motywacyjny: obok stosunkowo niskiej pensji podstawowej zarząd może otrzymywać premie (w gotówce) pod warunkiem, że będzie zwiększał zysk operacyjny w stosunku do roku poprzedniego.
Nie jestem zwolennikiem stosowania programów menedżerskich, w których wynagrodzeniem są akcje lub opcje, których otrzymanie uzależnione jest od wzrostu zysku netto. Wydaje mi się, ale podpieram się również doświadczeniem, że taka konstrukcja może powodować, że menedżerowie będą dokonywać "manewrów finansowych", które w dłuższej perspektywie są niekorzystne dla spółki. Na przykład mogą wyprzedawać majątek trwały, by krótkoterminowo zwiększyć zyskowność.
Jeżeli chodzi o rady nadzorcze, to uważam, że wynagrodzenia powinni otrzymywać wyłącznie niezależni członkowie. Ci, którzy zasiadają tam, bo są właścicielami akcji, nie powinni pobierać pieniędzy lub tylko symboliczne kwoty na pokrycie kosztów.
Jestem też zwolennikiem jawności zarobków kadry kierowniczej. To informacje ważne głównie dla mniejszościowych akcjonariuszy, którzy nie mają bezpośredniego wpływu na obsadę zarządów.
Magdalena Grzybowska
analityk rynków w firmie doradztwa finansowego Expander
Zarobki zarządów niekoniecznie współgrają
z wynikami finansowymi spółek giełdowych
Wyniki rankingu najlepiej zarabiających zarządów spółek giełdowych nie zdziwiły mnie o tyle,
że - jak można było się spodziewać - w czołówce dominują banki. Branża finansowa generalnie króluje
we wszelkiego tego typu zestawieniach i jest to jak najbardziej uzasadnione. Banki z kwartału na kwartał
poprawiają rezultaty finansowe i wzrost wynagrodzeń jest tego pochodną.
Według mnie, niewspółmierne do osiąganych wyników finansowych jest wysokie miejsce w rankingu
spółek Budimex oraz Prokom. W okresie bardzo dobrej koniunktury na rynku budowlanym Budimex
nie potrafi wykorzystać swojej szansy. Kontrakty zawierane przez tę spółkę charakteryzują się niską marżą, w związku z tym skonsolidowany zysk grupy jest niższy niż wskazywałby jej potencjał. Prokom z kolei
przez dłuższy czas miał problem z pozyskiwaniem nowych kontraktów, dlatego działania zarządu można
w tym zakresie także ocenić negatywnie.
Marek Juraś
szef działu analiz domu maklerskiego BZ WBK
Polskie banki trzymają się europejskich standardów
Jeśli popatrzymy na polski rynek, to - biorąc pod uwagę wartości absolutne - wynagrodzenia zarządów banków są bez wątpienia najwyższe. Nie możemy jednak zapominać o tym, że banki należą do spółek, które osiągają również najlepsze wyniki finansowe. Pensje członków zarządów banków pochłaniają niewielką część zyskógdzie wynagrodzenia zarządów stanowią najczęściej 1-3 proc. zysku brutto. Dla porównania: w branży IT zarząd konsumuje przeważnie kilkanaście procent wypracowanych zysków. Z punktu widzenia akcjonariuszy utrzymanie członków zarządu jest zatem w wypadku firm z tej branży dużo droższe.
Wyjątkiem wśród banków jest Bank Millennium, gdzie stosunek wynagrodzenia zarządu do zysku netto jest ponaddwukrotnie wyższy niż w jakimkolwiek innym dużym banku prywatnym. W przypadku reszty trudno jest mówić, że pensje menedżerów są znaczącym obciążeniem dla banków i że istotnie wpływają na ich rentowność. Wskaźniki te są wprawdzie wyższe niż w przypadku spółek takich, jak KGHM, PKN Orlen czy Telekomunikacja Polska, ale - powtarzam - generalnie polskie banki trzymają się europejskich standardów, także pod względem płac zarządów.