Druga część inwestycji strukturyzowanej to w większości przypadków opcja. Opcja jest specyficznym instrumentem inwestycyjnym, ponieważ występuje w formie prawa do zakupu lub prawa do sprzedaży. Jednocześnie taką opcję możemy także albo sprzedać, albo kupić. Dla przykładu: jeżeli kupujemy za pewną cenę opcję sprzedaży akcji z terminem zapadalności za trzy lata, nabywamy tym samym prawo do tego, by za trzy lata sprzedać akcje po z góry określonej cenie podmiotowi, od którego taką opcję nabyliśmy. Mamy prawo, a nie obowiązek. A zatem jeśli za trzy lata cena akcji na rynku będzie wyższa od tej, która wynika z naszej opcji (uwzględnić tu także trzeba opłatę, którą ponieśliśmy przy jej zakupie), nie skorzystamy z naszego prawa, a akcje sprzedamy na rynku. Ta ewentualna strata jest uwzględniona przy bezpiecznej lokacie większości środków klienta.
Bywają jednak produkty znacznie bardziej skomplikowane. - Zasady działania wielu produktów strukturyzowanych trudno wytłumaczyć przeciętnemu inwestorowi - przyznaje Emil Szweda, analityk Open Finance. Przykład może stanowić Raiffeisen Swing, którego strategia polega na wyborze najmniejszych bezwględnych zmian spośród indeksów różnych rynków i kursu jena do euro. Inny przykład to CU Gwarancja, której zarządzający, jak nieoficjalnie dowiedział się "Parkiet", grają na różnicach pomiędzy indeksami spółek polskich a Dow Jonesem.
Kuszenie Kowalskiego
Sprzedawcy produktów strukturyzowanych potrafią zachęcić potencjalnych inwestorów gwarancją ochrony wpłaconego kapitału, brakiem obowiązku podatkowego z tytułu przychodów kapitałowych, często brakiem opłat manipulacyjnych i za zarządzanie. - Dla przeciętnego Kowalskiego produkty strukturyzowane wyglądają jak cudowny środek - mówi Marek Juraś z BZ WBK Brokerage House. Jednak "cudowny środek" ma swoje ciemne strony: zamrażamy pieniądze (w razie wyjścia z inwestycji przed czasem często tracimy nawet 20 proc. włożonego kapitału), często nie partycypujemy w całości wypracowanych zysków oraz - wbrew pozorom - uiszczamy opłaty. - Im bardziej skomplikowany produkt, tym większe szanse na to, że sprzedawca ukrywa w gąszczu algorytmów dodatkowe opłaty - twierdzi Emil Szweda.
Nie płaćmy bez sensu- Jeśli klient sam wpłaci 80 proc. swoich środków na lokatę bankową albo kupi obligacje, a pozostałe 20 proc. zainwestuje np. w fundusz akcji, osiągnie ten sam cel - zachęca Emil Szweda. - Banki, chcąc zarobić na takich lokatach, muszą stworzyć jakąś wartość dodaną dla klienta (np. inwestycja na trudno dostępnych rynkach czy forma polisy ubezpieczeniowej), a to wiąże się z kosztami - dodaje. Także na koszty zwraca uwagę Marek Juraś. - Na razie działa magia marketingu "nieograniczonych potencjalnych zysków przy pełnej gwarancji zainwestowanego kapitału", która zapewnia bankom na całym świecie kilka miliardów euro łatwych zysków rocznie - mówi.