Rada wierzycieli Elektromontażu-Export, producenta rozdzielnic i stacji transformatorowych, zezwoliła syndykowi - Zdzisławowi Hankowiczowi na dalsze kierowanie spółką do końca roku. Wniosek poparli m.in. przedstawiciele Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i Agencji Rozwoju Przemysłu. Przypomnijmy, że w warszawskiej firmie, decyzją sądu, ogłoszono upadłość obejmującą likwidację majątku. - Będę miał więcej czasu na uporządkowanie sytuacji w przedsiębiorstwie - ocenia decyzję wierzycieli syndyk. Stwierdził, że sytuacja w spółce wymaga długofalowych działań.
Na czym teraz głównie koncentruje się spółka? - Walczymy przede wszystkim o nowe zlecenia, dzięki którym moglibyśmy pokryć bieżące opłaty. Niestety, pozycja upadłego utrudnia skutecznie takie działanie - informuje Z. Hankowicz. Jego zdaniem, pewnym rozwiązaniem jest specjalizacja w krótkoterminowych zleceniach.
Syndyk przyznał też, że w tej chwili nie są prowadzone żadne zaawansowane rozmowy z potencjalnymi inwestorami, którzy byliby zainteresowani kupnem giełdowego przedsiębiorstwa. Dodatkowo główni akcjonariusze nie kontaktują się z Z. Hankowiczem w sprawie wspólnych działań. - Takich rozmów nie prowadzimy zarówno ze Zdzisławem Kondratem (ostatni prezes - przyp. red.), jak i przedstawicielami Porozumienia Akcjonariuszy (grupa inwestorów indywidualnych) - twierdzi syndyk.
W połowie sierpnia Elektromontaż-Export przedstawi wyniki za II kwartał tego roku. Trudno jednak spodziewać się radykalnej poprawy, bowiem jego sytuacja jest bardzo trudna. Na koniec marca łączna wartość zobowiązań i rezerw spółki wynosiła ponad 216 mln zł, przy ujemnych kapitałach własnych (88 mln zł). Elektromontaż stracił w I kwartale tego roku 2,5 mln zł, przy 11,3 mln zł sprzedaży.
Optymizm opuszcza inwestorów