Dopiero co zażegnano gazowy konflikt Rosji z Białorusią, a Kreml wszedł w spór z kolejnym sąsiadem. Kijów poinformował, że rozważa podniesienie cen rosyjskiego gazu transportowanego do Europy przez terytorium Ukrainy. Jest to odpowiedź na zapowiadane przez Gazprom podwyżki cen błękitnego paliwa dla Ukraińców. Rosjanie uważają, że to na razie tylko propozycje naddnieprzańskich polityków, ale już wiedzą, czym ewentualnie odpowiedzieć sąsiadom. - Uważamy, że takie deklaracje to efekt trwającej kampanii wyborczej na Ukrainie - brzmi oświadczenie przedstawicieli Gazpromu. W wypadku gdy plan zostanie zrealizowany, rosyjski koncern zamierza podwyższyć z kolei cenę tranzytu środkowoazjatyckiego gazu, który kupuje Ukraina.
Problemów przysparza fakt, że plan podwyższenia opłat za transport rosyjskiego surowca nad Dnieprem wywołuje kontrowersje. Autorem tego pomysłu jest Jurij Prodan, zastępca sekretarza Rady Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony. Z informacji dziennika "Kommiersant" wynika, że również prezydent Juszczenko gotów jest poprzeć projekt Prodana.
Innego zdania jest z kolei koncern Naftogaz Ukrainy, który zarządza rurociągami. Przedstawiciele tej spółki twierdzą, że zmiana ceny tranzytu gazu z Rosji jest niemożliwa, gdyż obecna stawka ,według podpisanych rok temu umów, ma obowiązywać do 2009 r. W momencie gdy negocjowano to porozumienie, Jurij Prodan był zastępcą ministra energetyki i miał wpływ na cenę tranzytowanego paliwa .
Obecnie rząd z Kijowa rocznie otrzymuje od Gazpromu za transport paliwa 1, 91 mld USD. Ukraińcy zaś płacą spółce RosUkrEnergo za tranzyt surowca z Azji Środkowej 1,93 mld USD w ciągu roku. W wyniku obustronnej podwyżki o 10 proc. więcej traciłaby Ukraina.