W ostatnich tygodniach często słyszymy popularne powiedzenie, że jak Ameryka kicha, to inne kraje dostają grypy. Wypada więc przyjrzeć się bliżej temu, jak wygląda współzależność między poszczególnymi gospodarkami i regionami na świecie, zanim dojdziemy do wniosku, że czeka nas globalne spowolnienie. Interesujące jest to, w jakiej skali może ono ewentualnie nastąpić i które kraje są najbardziej narażone na to ryzyko.
Warto przypomnieć, że od wspomnianej wyżej medycznej metafory rozpoczynał się czwarty rozdział ostatniego "World Economic Outlook" Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Analiza przedstawiona w raporcie wskazywała, że nie ma nic dziwnego w tym, że do tej pory nie widać wpływu kryzysu gospodarki amerykańskiej na inne części świata. Powodem tego stanu rzeczy jest przede wszystkim fakt, że czynnik odpowiedzialny za spowolnienie w USA (kryzys na rynku nieruchomości) jest specyficzny dla tego kraju, a nie mamy do czynienia z czynnikami globalnymi (szok na rynku ropy w latach 70. czy spadek zaufania i załamanie na giełdach na początku tego stulecia), które mogłyby pociągnąć w dół cały świat. Oczywiście, wpływ na inne gospodarki może być większy ze względu na powiązania poprzez rynki finansowe, co wynika chociażby z tego, że giełda amerykańska stanowi 40 proc. kapitalizacji giełd światowych.
Według badań MFW, 26 proc. zmian cen aktywów finansowych w Europie zależy od tego, co się dzieje na rynkach w USA, podczas gdy z drugiej strony tylko 8 proc. zmian cen aktywów w USA zależy od tego, co się dzieje w Europie. W tym sensie prawdziwe jest stwierdzenie, że na rynkach kapitałowych kichanie w Stanach bardziej oddziałuje na Europę niż Europa na Stany.
Jak to jednak jest w realnej sferze gospodarki? Ciekawe wyniki pokazuje badanie dokonane w Europejskim Banku Centralnym, opublikowane w sierpniu w "The transmission of US cyclical developments to the rest of the world". Wynika z niego, że obniżka wzrostu PKB w USA (szok popytowy) o 1 pkt proc. oznacza spowolnienie tempa wzrostu PKB w strefie euro o około 0,1 pkt, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko bezpośrednie relacje handlowe. Elastyczność ta podwaja się, gdy uwzględni się możliwość wystąpienia wtórnych efektów i relacji pośrednich (tzw. efekt echa), natomiast zwiększa się do 0,27 pkt, gdy brane są pod uwagę takie kanały transmisji, jak efekt zaufania na rynkach finansowych.
Co ciekawe, podobnie jak w przypadku współzależności na rynkach finansowych, gdzie korelacja giełd światowych z giełdą amerykańską jest większa, gdy ta ostatnia jest w trendzie spadkowym, tak znacznie szybciej na pozostałe części świata przekłada się negatywny szok w gospodarce amerykańskiej (jeden-trzy kwartały) niż niespodzianki pozytywne (od dwóch do 10 kwartałów).