Dlaczego warto pochylić się nad Maltą? Kraj, który kojarzy się z zakonem rycerskim, chlubną rolą w czasie II wojny światowej i dla niektórych z nas również z miłymi wakacjami, od pierwszego stycznia przyszłego roku stanie się członkiem Eurolandu. Warunki, w jakich Malta decyduje się na wstąpienie do strefy, stanowią ciekawy i godny uwagi przykład dla analizy wyzwań, jakie stoją przed potencjalnymi chętnymi przymierzającymi się do przyjęcia euro.
Uwaga opinii publicznej na ogół koncentruje się na wypełnieniu kryteriów z Maastricht. Ten problem spędza sen z powiek politykom odpowiedzialnym za wejście do elitarnego klubu euro. Mniej uwagi przywiązuje się do działań długofalowych, niezbędnych dla utrzymania korzyści z przynależności do jednolitego obszaru walutowego. Wypełnienie kryteriów z Maastricht przyszło Malcie stosunkowo łatwo. Wysoki jeszcze w 2004 roku, wynoszący prawie 5 procent deficyt budżetowy kraj obniżył do stabilnego, dwuprocentowego poziomu. Nie odbyło się przy tym bez "kreatywnych", jednorazowych działań, takich jak na przykład sprzedaż gruntów państwowych. Ostatecznie jednak stabilizacja fiskalna uzyskała pozytywną opinię władz europejskich, a dług publiczny przekraczający 60 procent PKB nie był wystarczającą przeszkodą na drodze do euro.
Kryterium inflacyjne Malta spełniała dużo wcześniej, trudno się temu zresztą dziwić, kraj o olbrzymim stopniu otwartości gospodarki (eksport i import stanowią odpowiednio ponad siedemdziesiąt i osiemdziesiąt procent produktu krajowego brutto) inflację "importuje" z zewnątrz. Poziom stóp procentowych, mimo restrykcyjnej polityki pieniężnej nie odbiega istotnie od oprocentowania w Eurolandzie. Przy sztywnym kursie walutowym, którego parytet nie był zmieniany od 1992 roku (pomijając zmianę koszyka walutowego), dwuletni okres funkcjonowania w mechanizmie ERM2 był czystą formalnością.
Dlaczego zatem łatwe wypełnienie kryterium z Maastricht nie oznacza automatycznie przyszłych sukcesów Malty w strefie euro? Źródłem niepokoju jest systematyczna utrata międzynarodowej konkurencyjności maltańskiej gospodarki. Realny kurs walutowy, wyliczony w oparciu o jednostkowe koszty pracy, poszedł w górę o ponad 15 procent w ciągu ostatnich pięciu lat.
Sytuacji nie poprawia fakt, że eksport opiera się na dwóch sektorach - turystyce i produkcji półprzewodników. Ten pierwszy sektor jest bardzo wrażliwy na wzrost kosztów pracy. Na domiar złego zmiana charakteru turystyki śródziemnomorskiej, która w coraz większym stopniu opiera się na wojażowaniu statkami wycieczkowymi zamiast zamieszkiwaniu w hotelu na wyspie, powoduje znaczne obniżenie dochodów. Z kolei przemysł elektroniczny, ze względu na konkurencję dalekowschodnią, przestał być lokomotywą ciągnącą eksport. W rezultacie należy oczekiwać pogorszenia się salda na rachunku obrotów bieżących.