Giełda odporna na wybory?

Wpływ na przebieg pierwszej powyborczej sesji na GPW może mieć wiele czynników. Wątpliwe jednak, aby były to wyniki wczorajszych wyborów parlamentarnych. Jeśli będzie reakcja, to krótkotrwała. Ważny jest stan gospodarki i to, co dzieje się w USA

Publikacja: 22.10.2007 07:27

Wybory, wybory i po wyborach. Czy ich wynik zaważy na przebiegu pierwszych powyborczych sesji? Ekonomiści i analitycy są zgodni - nie jest to obecnie czynnik, który decyduje o kierunku giełdowych notowań. Jeśli rynek zareaguje na wyniki, to będzie to reakcja krótkotrwała - może nawet jednodniowa. Na rynku walutowym również nie należy oczekiwać gwałtownych zmian notowań złotego. Historia pokazuje jednak, że nie zawsze tak było.

Niepewność wrogiem giełdy

Gdy w październiku 1991 roku odbywały się pierwsze po II wojnie światowej wolne wybory parlamentarne, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie dopiero raczkowała - miała zaledwie sześć miesięcy. Świeże wspomnienia panującego do niedawna systemu i niepewność, czy rozpoczęte zmiany społeczno-gospodarcze będą kontynuowane, spowodowały, że na miesiąc przed wyborami indeks WIG spadł z początkowych 1000 pkt poniżej 700 pkt. Tuż przed wyborami akcje podrożały (na giełdzie było wtedy tylko kilka spółek), a gdy się okazało, że rozwojowi rynku kapitałowego nic nie zagraża, nastąpił dalszy wzrost indeksu. Do podobnej wyprzedaży akcji doszło przed wyborami w 1993 roku. Motywy działań inwestorów w dużej części pokrywały się z tymi z 1991 roku, jednak największe znaczenie miał fakt, że do wyborów doszło wskutek rozwiązania Sejmu przez prezydenta Lecha Wałęsę. Z walki o władzę zwycięsko wyszła lewica. Premier Waldemar Pawlak świadom obaw inwestorów pojawił się na parkiecie z zapewnieniem, że nowy rząd nie zamierza wycofać się z reform ani ingerować w giełdę. Panika ustąpiła miejsca hossie podgrzewanej prywatyzacją Banku Śląskiego. Dobra passa trwała zaledwie kilka miesięcy. Zakończyła się boleśnie pierwszym w krótkiej historii giełdy krachem.

Tak naprawdę były to jedyne przypadki, gdy wybory polityczne zdołały wyraźnie, chociaż krótkotrwale, odcisnąć piętno na warszawskiej giełdzie. Późniejsze nie znalazły tak bezpośredniego przełożenia. Na pierwszy plan wychodziły wydarzenia niezwiązane z wyborami.

W cieniu tragedii

Po wyborach w 1997 r. władzę przejęła AWS, a indeks WIG nieznacznie wzrósł. Nie był to jednak efekt pozytywnych nastrojów wywołanych wygraną tego ugrupowania. Polska leczyła rany po powodzi stulecia, a sytuacja na giełdzie uspokoiła się po mocnych spadkach w czasie katastrofy ekologicznej. Cztery lata później wybory parlamentarne odbyły się kilkanaście dni po wydarzeniach z 11 września, kiedy samoloty pilotowane przez terrorystów uderzyły w wieże World Trade Center. Kursy akcji na światowych giełdach błyskawicznie spadły. To samo stało się na naszej giełdzie. Wobec nerwowości na światowych rynkach rozstrzygnięcie wyników parlamentarnych w naszym kraju nie zrobiło na inwestorach większego wrażenia. Tym bardziej że i sam wynik wyborów okazał się zgodny z oczekiwaniami. W takiej sytuacji wszystkich bardziej interesowało, kiedy rynki na świecie otrząsną się z mocnej przeceny.

Wynik wyborów

nie ma znaczenia

W 2005 roku na szczęście żadne tragiczne wydarzenia na świecie nie przesłoniły inwestorom wyborów parlamentarnych. Można by oczekiwać, że w takiej sytuacji ich wynik miał na giełdę większy wpływ, niż miało to miejsce w poprzednich latach. Nic bardziej błędnego. Inwestorów nie poruszyła nawet dość niespodziewana wygrana Prawa i Sprawiedliwości, w sytuacji gdy przedwyborcze sondaże wskazywały na przewagę Platformy Obywatelskiej. Nie poruszyła, bo wynik wyborów nie pozwalał oczekiwać, aby nastąpiły istotne zmiany dotyczące polityki nowego rządu. - Tym razem prawdopodobnie też tak będzie. A ewentualne niespodzianki in plus lub in minus polityki nowego rządu będą dyskontowane raczej stopniowo - podkreśla Andrzej Bratkowski, główny ekonomista banku Pekao. O takie niespodzianki może być niezmiernie trudno, bo do tej pory żadna ze startujących partii nie miała zamiaru wywracać gospodarki do góry nogami. Historia pokazuje, że kolejnym rządom bardziej zależało na tym, aby nie zepsuć tego, co zastały, niż przeprowadzać zde

Inwestorzy nie liczą

na polityków, bo...

Czasy, gdy prywatyzacja firm podgrzewała atmosferę na GPW, już minęły. W kolejce czekają co prawda takie tuzy polskiej gospodarki, jak PZU, LOT czy cały sektor energetyczny. Trwa to jednak na tyle długo, że inwestorzy powoli tracą chyba nadzieję na szybkie wprowadzenie tych spółek na giełdę. A ta przecież stała się ważnym miejscem pozyskiwania kapitału na rozwój - w kolejce na GPW czekają już następne spółki. Dobra kondycja firm sprawia, że gospodarka ma się dobrze, a wskaźniki makroekonomiczne rosną. - Liczy się tylko gospodarka i to, co się dzieje na świecie - komentuje Piotr Kuczyński, główny analityk Xelionu. Nie widać sygnałów, aby miało się to nagle zmienić. - To informacje ze Stanów Zjednoczonych nadadzą ton temu, co w najbliższym czasie będzie się działo na giełdzie - wyjaśnia Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Banku. Od wyników wyborów większe znaczenie dla giełdy mają decyzje banków centralnych w sprawie stóp procentowych, wahania walut czy sytuacja na rynku surowców.

Dywagacje, czy to dobrze, czy to źle, nie mają większego znaczenia. Dla grających na giełdzie najważniejszy jest zysk z inwestycji, a patrząc na wykres WIG, widać coś szalenie pozytywnego. Bo jeśli brak wpływu polityki na giełdę oznacza, że w ciągu kolejnych szesnastu lat indeks WIG wzrośnie kolejne, jeśli nie 60 razy, to przynajmniej 60 tys. pkt - to niczego więcej inwestorom życzyć nie trzeba.

Na rynkach rozwiniętych wpływ polityki jest długoterminowy

Mimo że często trudno doszukać się reakcji kursów spółek na wyniki wyborów, to w długim terminie polityka może mieć wpływ na koniunkturę giełdową za pośrednictwem decyzji, jakie politycy podejmują w sprawie gospodarki. Na koniunkturze może zaważyć nie tylko zwycięstwo konkretnej partii, ale również sam termin wyborów. Do wniosku takiego doszli już dawno temu eksperci badający amerykański rynek akcji. Jednym z efektów tych dociekań jest tzw. teoria cyklu prezydenckiego. Zgodnie z nią, najgorszy dla giełdy w USA jest pierwszy rok po wyborach głowy państwa, najlepszy zaś - okres poprzedzający elekcję. Uzasadnienie tego zjawiska jest takie, że tuż po wyborach nowo wybrany prezydent zabiera się do reform, które początkowo mogą nieco osłabić koniunkturę (np. redukcja wydatków publicznych), ale z czasem mogą poprawić fundamenty i pomóc prezydentowi w reelekcji. Tak jak to bywa z wieloma teoriami, w połowie lat 90. koncepcja cyklu prezydenckiego przestała się sprawdzać, co oczywiście nie oznacza, że polityka straciła wpływ na koniunkturę giełdową. Na naszym rodzimym rynku szukanie takich zależności jest trudniejsze, bo polska scena polityczna jest mniej ustabilizowana niż na dojrzałych rynkach. Mniej przejrzyste są też różnice w poglądach gospodarczych poszczególnych partii.

komentarze

To będzie tydzień małej aktywności

Marek Zuber, główny ekonomista Dexus Partners

Wybory nie mają już takiego wpływu na giełdę jak kiedyś. Politycy mogą zarówno poprawić warunki rozwoju gospodarki, jak i zaszkodzić tym procesom, ale na szczęście zdecydowanie mniej, niż to miało miejsce przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. Inwestorzy oczekują ze strony rządzących konkretnych działań. Zacząć trzeba od zreformowania finansów publicznych po stronie wydatków, a później obniżyć podatki. Trzeba także zmniejszyć biurokrację i ograniczyć władzę urzędników. Nie będzie to proste, bo to przecież potencjalny elektorat. Konieczne jest uporanie się z ogromnym problemem, jakim jest infrastruktura. Brak dróg jest znacznie dotkliwszy niż wysokość podatków. Uważam, że partia, która wybuduje drogi, może liczyć na mocne poparcie przedsiębiorców w kolejnych wyborach.

Nie spodziewam się jakiejś zdecydowanej reakcji rynków finansowych. Czeka nas zapewne tydzień mniejszej aktywności inwestorów. Obecnie to wydarzenia na amerykańskich giełdach mają większe znaczenie niż wynik wyborów.

Giełdzie sprzyja to, co gospodarce

Andrzej Powierża,

szef działu analiz DM PKO BP

Czynnik polityczny odgrywa

naprawdę małą rolę w tym, co obecnie dzieje się na rynku kapitałowym. W przypadku gdy konieczne jest stworzenie koalicji, trudno zgadywać, co po wyborach w rzeczywistości będą robić rządzący. Nastawienie rynku mogłaby zmienić sytuacja, w której ktoś ma wystarczające poparcie społeczne, aby prowadzić rządy samodzielnie. Oznaczałoby to brak konieczności szukania wsparcia dla swoich pomysłów i wtedy program prowadzenia polityki gospodarczej rządzącej partii nabrałby większego znaczenia.

Inwestorom giełdowym sprzyja to samo, co gospodarce. Dlatego tak ważne jest ułatwienie prowadzenia działalności gospodarczej i unikanie ciągłych zmian w prawie. Mam tu na myśli nie tylko podatki, ale również kwestię licencjonowania działalności czy uzyskiwania zezwoleń na jej prowadzenie. Istotne jest też poprawienie pozycji przedsiębiorców w relacjach z organami administracji.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy