Wybory, wybory i po wyborach. Czy ich wynik zaważy na przebiegu pierwszych powyborczych sesji? Ekonomiści i analitycy są zgodni - nie jest to obecnie czynnik, który decyduje o kierunku giełdowych notowań. Jeśli rynek zareaguje na wyniki, to będzie to reakcja krótkotrwała - może nawet jednodniowa. Na rynku walutowym również nie należy oczekiwać gwałtownych zmian notowań złotego. Historia pokazuje jednak, że nie zawsze tak było.
Niepewność wrogiem giełdy
Gdy w październiku 1991 roku odbywały się pierwsze po II wojnie światowej wolne wybory parlamentarne, Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie dopiero raczkowała - miała zaledwie sześć miesięcy. Świeże wspomnienia panującego do niedawna systemu i niepewność, czy rozpoczęte zmiany społeczno-gospodarcze będą kontynuowane, spowodowały, że na miesiąc przed wyborami indeks WIG spadł z początkowych 1000 pkt poniżej 700 pkt. Tuż przed wyborami akcje podrożały (na giełdzie było wtedy tylko kilka spółek), a gdy się okazało, że rozwojowi rynku kapitałowego nic nie zagraża, nastąpił dalszy wzrost indeksu. Do podobnej wyprzedaży akcji doszło przed wyborami w 1993 roku. Motywy działań inwestorów w dużej części pokrywały się z tymi z 1991 roku, jednak największe znaczenie miał fakt, że do wyborów doszło wskutek rozwiązania Sejmu przez prezydenta Lecha Wałęsę. Z walki o władzę zwycięsko wyszła lewica. Premier Waldemar Pawlak świadom obaw inwestorów pojawił się na parkiecie z zapewnieniem, że nowy rząd nie zamierza wycofać się z reform ani ingerować w giełdę. Panika ustąpiła miejsca hossie podgrzewanej prywatyzacją Banku Śląskiego. Dobra passa trwała zaledwie kilka miesięcy. Zakończyła się boleśnie pierwszym w krótkiej historii giełdy krachem.
Tak naprawdę były to jedyne przypadki, gdy wybory polityczne zdołały wyraźnie, chociaż krótkotrwale, odcisnąć piętno na warszawskiej giełdzie. Późniejsze nie znalazły tak bezpośredniego przełożenia. Na pierwszy plan wychodziły wydarzenia niezwiązane z wyborami.
W cieniu tragedii