Inwestorzy wciąż mają trudności z określeniem czynników, którymi powinni kierować się przy podejmowaniu decyzji. Potwierdzeniem tego była czwartkowa sesja. Początkowo w bardzo dobre nastroje wprawiły wyniki TP. WIG20 wyszedł ponad ustanowiony na zamknięciu sesji z 11 października rekord. Jednak uwaga kupujących była skoncentrowana na wybranych firmach. Złoty, umacniający się do od lat niewidzianych poziomów, wywoływał obawy o wyniki mniejszych spółek i przekładał się na niewielkie zainteresowanie ich akcjami. Utrzymujący się na dojrzałych rynkach europejskich umiarkowany optymizm po tym, jak pod koniec środowych notowań amerykańskie giełdy odrobiły pokaźne straty, sprzyjał naszym akcjom aż do godziny 14. Wtedy opublikowane zostało sprawozdanie z ostatniego posiedzenia RPP. Zwracano w nim uwagę na zagrożenie dla polskich banków, wynikające z ewentualnych kłopotów instytucji, z którymi są one powiązane kapitałowo, a będących pochodną zaburzeń na globalnych rynkach finansowych. Pół godziny później zimnym prysznicem okazały się dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku w USA we wrześniu, które spadły w stosunku do poprzedniego miesiąca. Na sam koniec dnia nastroje poprawiły doniesienia o wzroście sprzedaży domów na rynku pierwotnym w USA. Nie wystarczyło to jednak do ustanowienia kolejnego rekordu przez WIG20. Wciąż nastroje na świecie, a nie wyniki naszych spółek, mają kluczowy wpływ na GPW.