Sukces mimo woli

To, o co inne kraje latami walczyły, my osiągamy bez wysiłku, w gruncie rzeczy nawet wbrew woli rządu

Publikacja: 02.11.2007 09:22

Właśnie niedawno wyszło na jaw, że najprawdopodobniej w tym roku spełnimy kryteria fiskalne udziału w strefie euro. Innymi słowy, że nasz deficyt sektora publicznego (czyli coś więcej niż tylko deficyt budżetowy, bo zawierający w sobie również deficyt, który powstaje w samorządach, funduszach i instytucjach budżetowych) najprawdopodobniej spadnie poniżej 3 proc. PKB.

Właściwie byłyby powody do triumfu - to, o co inne kraje latami walczyły, dokonując żmudnych i niepopularnych cięć budżetowych lub zwiększając podatki, my osiągamy lekko, bez wysiłku, w gruncie rzeczy nawet wbrew woli rządu. Wbrew woli - bo jeszcze niedawno pani minister finansów twierdziła, że jest to absolutnie niemożliwe przed rokiem 2009, a przyspieszanie tego procesu może być wręcz szkodliwe dla gospodarki.

Byłyby więc powody do triumfu - tyle że ich w ogóle nie ma. Prawdopodobne spełnienie przez Polskę w bieżącym roku kryterium utrzymania w ryzach deficytu nie ma bowiem niemal żadnego znaczenia praktycznego z punktu widzenia przyjmowania euro, jest natomiast dowodem całkowicie błędnej oceny kształtowania się sytuacji finansów publicznych, która zaowocowała - w moim przekonaniu - błędną strategią polityki fiskalnej. A spełnienie kryterium w znacznej mierze daje efekt złośliwego chichotu historii - patrzcie, Polacy, co mogliście bez kłopotu osiągnąć, gdybyście nie popełnili błędów w ocenie sytuacji.

Przede wszystkim należy przypomnieć, że Polska, przystępując do Unii Europejskiej, zobowiązała się do wprowadzenia euro. Jest to nasz obowiązek - ale i prawo, bo nie mam cienia wątpliwości, że przyjęcie euro leży w żywotnym interesie polskiej gospodarki i przełożyłoby się na szybszy rozwój kraju. Mamy zaś również prawo wybrać moment przyjęcia euro oraz nieco czasu na spełnienie pięciu kryteriów, które to warunkują.

Kryteria konwergencji można podzielić na trzy grupy. Dwa kryteria, uważane za najtrudniejsze do spełnienia dla Polski z gospodarczego punktu widzenia, to: utrzymanie inflacji na odpowiednio niskim poziomie oraz trwałe ograniczenie deficytu budżetowego do poziomu poniżej 3 proc. PKB. Spełnienie obu tych kryteriów w gruncie rzeczy oznacza niemal automatyczne spełnienie dwóch innych: odpowiednio niskiego poziomu zadłużenia publicznego i długookresowych stóp procentowych. Przy niskim deficycie oraz relatywnie niskim startowym poziomie długu publicznego prosta arytmetyka pokazuje, że Polska nie miałaby żadnych kłopotów z utrzymaniem długu w ryzach. Z kolei stopy procentowe - już obecnie niskie - nie miałyby żadnego powodu wzrastać w sytuacji, gdyby budżet ograniczył swoje potrzeby pożyczkowe, a perspektywa wprowadzenia w Polsce euro wyglądała realnie.

Pozostaje jednak jeszcze piąte kryterium. Jest to ograniczenie na dwa lata wahań kursu walutowego w stosunku do euro poprzez wstąpienie do europejskiego mechanizmu stabilizacji kursów, tzw. ERM2 (dotychczasowa praktyka wskazuje na to, że chodzi nie tyle o ograniczenie wahań, ile o wykazanie, że w ciągu dwóch lat waluta nie musiała podlegać zbyt silnej dewaluacji). Ktokolwiek obserwował polski rynek walutowy przez ostatnie dwa lata, wie, że ze spełnieniem tego kryterium Polska nie miałaby żadnych kłopotów - w praktyce było ono spełnione, choć NBP w ogóle nie stosował narzędzi służących stabilizacji kursów (interwencji walutowych). W sumie więc kryterium inflacyjne wypełnialiśmy dzięki ostrożnej polityce pieniężnej z minionych lat, kryterium deficytu spełniliśmy bez żadnego wysiłku ze strony rządu, kryterium kursowe w praktyce spełniliśmy bez żadnego wysiłku ze strony NBP, a pozostałe dwa kryteria wypełniły się same.

Jest jednak mały haczyk - kryterium kursowego nie wystarczy "w praktyce" spełniać. Trzeba tego dokonać formalnie, deklarując włączenie się do ERM2 na co najmniej dwa lata przed wnioskiem o wprowadzenie w kraju euro. Innymi słowy, to, że złoty był stabilny wobec euro, nie ma żadnego znaczenia dla wypełnienia kryteriów w sytuacji, jeśli rząd i bank centralny nie dopełniły dwa lata temu warunku formalnego, nie planując składania w roku 2008 wniosku.

Dlaczego tak się nie stało? Z mojej oceny wynika jasno, że głównym powodem było przekonanie rządu, że wypełnienie kryterium 3-proc. deficytu przed rokiem 2009 będzie wymagać straszliwych cięć budżetowych, które są politycznie nie do pomyślenia. Moje argumenty, że jest inaczej, nie trafiały w ogóle do przekonania. Ministerstwo Finansów fatalnie pomyliło się w ocenie sytuacji, w rezultacie odradzając nie tylko wejście do ERM2, ale w ogóle jakąkolwiek dyskusję na temat przyjęcia euro przed rokiem 2009.

W ten sposób dokonaliśmy czegoś naprawdę bezsensownego. W obecnym roku bez wysiłku faktycznie wypełniliśmy wszystkie kryteria konwergencji poza jednym, czysto formalnym - uczestnictwa w ERM2. Gdyby nie to, moglibyśmy za sześć miesięcy złożyć wniosek, a od 1 stycznia 2009 używać w kraju euro. A przez popełnione błędy niewykluczone, że raz osiągnięty cel będziemy musieli w trudzie i bólu osiągać raz jeszcze, za pięć-sześć lat.

PricewaterhouseCoopers

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy