Inwestorzy działający na warszawskiej giełdzie nie mogą ostatnio narzekać na brak emocji. Nie dość, że ceny poszczególnych akcji mocno zmieniają się w trakcie sesji, to dodatkową niepewność kreują wydarzenia mające miejsce za oceanem, już po zamknięciu notowań w Europie. We wtorek indeks WIG20 mocno zyskał przed końcowym fixingiem, ale wczoraj rano nie było już śladu po optymizmie z dnia poprzedniego. Okazało się bowiem, że Fed oczekuje spadku dynamiki wzrostu gospodarczego i lekkiego wzrostu bezrobocia. Na dodatek, ponownie zdrożała ropa. Później nastąpił scenariusz niejednokrotnie już przerabiany: spadek indeksów w USA, później na Dalekim Wschodzie i niskie otwarcie rynków europejskich. Na GPW w Warszawie, od kilku miesięcy, widać wyraźną różnicę w zachowaniu się indeksu WIG20 w porównaniu z małymi i średnimi spółkami. Sesja wczorajsza nie była pod tym względem wyjątkiem. WIG20 trzykrotnie przebijał
w dół poziom 3500 punktów, ale na zamknięciu zdołał odrobić połowę strat z otwarcia. Dla odmiany, mWIG40 i sWIG80 spadały wczoraj do południa, a później jedynie
zdołały ustabilizować notowania w pobliżu dziennych minimów.
Nietrudno zgadnąć, że spadki
mWIG40 i sWIG80 w znacznej