Inwestorzy w ostatnich dniach przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów. Emocje, podobnie jak w przypadku roller coastera, czyli kolejki górskiej, potęguje to, że nie widać dokładnie tego, co jest na horyzoncie. To sprzyja poddawaniu się emocjom. Dla jednych to frajda, dla innych piekielny stres. Kupując bilet na kolejkę górską, mamy wyobrażenie tego, co nas czeka, ale często, zwłaszcza dla tych, którzy jadą nią po raz pierwszy, wrażenia są zbyt duże. Zamiast zadowolenia z takiej rozrywki pojawia się zniechęcenie. Dla niektórych pierwszy raz jest tym ostatnim.

Wiele wskazuje na to, że obecnie z podobnymi uczuciami borykają się giełdowi inwestorzy. Horyzont jest za mgłą, a takie informacje, jak o wczorajszym największym od pierwszej połowy lat 70. spadku cen nowych domów w USA (licząc rok do roku) czy taniejących z miesiąca na miesiąc domach w Wielkiej Brytanii, potwierdzają obawy o przyszłość światowej gospodarki. W ostatnich zmianach cen na rynkach finansowych trudno dopatrzyć się też logiki. Za zwyżką cen akcji miała stać nadzieja na kolejną obniżkę stóp procentowych w Ameryce, ale przecież nic nie wskazywało, by tej nadziei w poprzednich dniach nie było. Przyjmijmy jednak, że rzeczywiście inwestorów perspektywa tańszego pieniądza natchnęła optymizmem. Dlaczego jednak w środę spadły ceny obligacji i umocnił się dolar?

Nie ma wątpliwości, że ostatnie miesiące są dla inwestorów bardzo trudne, zwłaszcza dla nowicjuszy. Pozostaje mieć nadzieję, że potraktują oni ostatnie wydarzenia jak swoisty giełdowy chrzest, a nie powód do odejścia z rynku.