Fundusz funduszowi nierówny. Dwa pozornie bardzo podobne produkty, których aktywa lokowane są na tych samych rynkach zagranicznych, czy to w akcjach, czy w obligacjach, mogą dawać zupełnie różne wyniki. Powód? Wpływ wahań kursowych. Niektórzy zarządzający decydują się na zabezpieczanie wartości jednostek przed zmianami wywołanymi wzrostem lub spadkiem kursu naszej waluty względem zagranicznej, a niektórzy – nie.
[srodtytul]Ryzyko po stronie klienta[/srodtytul]
Efekt braku tzw. hedgingu walutowego może być dwojaki, zarówno pozytywny, jak i negatywny. Gdy złoty się osłabia, ci „niezabezpieczeni” klienci, którzy inwestują w fundusz zazwyczaj w rodzimej walucie, zyskują. Gdy się umacnia, tracą.
Jedno jest pewne: brak zabezpieczenia zwiększa zmienność notowań jednostki funduszu. Jego uczestnik powinien nie tylko obserwować zachowanie rynku, na którym zarządzający lokuje jego aktywa, ale i śledzić notowania naszej waluty, ponieważ to na nim, a nie na TFI, spoczywa tzw. ryzyko kursowe.
Jest duża grupa towarzystw, które decydują się na takie rozwiązanie. – W przypadku funduszy, które inwestują w zagraniczne aktywa denominowane w walutach obcych, ING Investment Management nie stosuje strategii zabezpieczających przed zmianami kursowymi – mówi na przykład Maciej Bombol, szef departamentu zarządzania funduszami ING. Podobnie jest m.in. w Millennium TFI oraz w KBC TFI.