Na giełdę na nowo wchodzą małymi krokami, dlatego z odbicia cen akcji skorzystali na razie w niewielkim stopniu. Czy to źle? Biorąc pod uwagę, że i stracili mniej niż wielu Kowalskich, bo, jak deklarują doradcy private bankingu, zdążyli się wycofać z rynku akcji przed największymi spadkami – chyba nie. Widać, że większość milionerów wykazuje relatywnie niewielką skłonność do ryzyka. Trudno się dziwić. Mają dużo do stracenia. Jak szacuje Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, około 160 tys. Polaków dysponuje płynnymi środkami o równowartości powyżej 0,5 mln zł. W tym około 40 tys. osób ma powyżej 1 mln zł. W sumie wartość majątku kwalifikującego się do private bankingu szacuje się na około 140 mld zł. Dla porównania, mniej więcej tyle samo pieniędzy dwa lata temu zgromadzonych było w funduszach inwestycyjnych. Należały do około 3 mln Polaków.

Nie można też wykluczyć, że nie tyle sami zamożni klienci, co ich doradcy są mniejszymi ryzykantami niż ci, którzy doradzają w inwestycjach „zwykłym” klientom. Oni bowiem też mają sporo do stracenia. Zależy im na długofalowej współpracy z klientem, który ma gruby portfel. Prognozy IBnGR oraz opinie wielu ekspertów z branży wskazują, że do 2013 r. średnioroczny wzrost wartości aktywów tych najzamożniejszych Polaków sięgnie dolnych kilkunastu procent. Zarówno na skutek pomnażania bogactwa obecnych milionerów, jak i dołączania do tego grona nowych osób.