Oprócz oferty Deutsche Boerse na zakup większościowego pakietu akcji GPW w transzy dla członków giełdy propozycję kupna walorów GPW złożyły Pekao i Banco Espirito Santo de Investimento – podało Ministerstwa Skarbu Państwa w komunikacie.

Dlaczego zainteresowanie GPW okazało się tak niewielkie? Zdaniem Wiesława Rozłuckiego, byłego szefa GPW, potencjalni inwestorzy nie zaakceptowali wymagań resortu skarbu. – Sens takiej prywatyzacji byłby tylko wtedy, gdyby interes inwestora był tożsamy z naszym interesem – mówi Rozłucki. – Widać, że nie wszystkim giełdom jest z nami po drodze. Zdaniem Rozłuckiego negocjacje z jednym inwestorem będą bardzo trudne, a w razie ich niepowodzenia wszyscy uczestnicy rynku powinni wypracować nowe rozwiązanie.

W opinii Marii Dobrowolskiej, szefowej Izby Domów Maklerskich, należałoby przeprowadzić ofertę publiczną i sprzedać akcje GPW instytucjom finansowym i inwestorom indywidualnym. IDM proponuje ograniczenie praw głosu do 10 proc. na każdego akcjonariusza i podmioty z nim powiązane. To miałoby uchronić giełdę przed wrogim przejęciem. Chodzi o to, by nie powtórzyła się sytuacja, jaka miała miejsce na Węgrzech. Tam członkowie giełdy pozbyli się swoich udziałów. Kontrola nad rynkiem w Budapeszcie po pewnym czasie została przejęta przez banki austriackie i parkiet w Wiedniu.

Plan prywatyzacji GPW zakładał dotąd sprzedaż minimum 51 proc. akcji inwestorowi strategicznemu oraz około 23 proc. akcji członkom giełdy. 25 proc. plus jedna akcja miały zostać w rękach rządu i być sprzedane w ciągu dwóch, trzech lat od zakończenia pierwszego etapu prywatyzacji.