– Prognozujemy, że zyski spółek w 2010 r. wzrosną w ujęciu rok do roku o 20–30 proc. Indeksy zyskają na pewno mniej – mówi Rafał Janczyk, szef departamentu zarządzania w tym towarzystwie. – Ceny akcji już w tym roku zdyskontowały z nawiązką przyszłoroczną poprawę wyników firm – dodaje.
Z badań przeprowadzonych przez Aviva Investors TFI wynika, że Polacy wciąż boją się niekontrolowanych strat. Są w stanie zaakceptować ubytek kapitału rzędu 20 proc. W odpowiedzi TFI proponuje Fundusz Europejski Ochrony Zysku. Jego konstrukcja pozwala na ograniczenie strat właśnie do jednej piątej. Mechanizm: w miarę zbliżania się wartości jednostki do ustalonego poziomu limitującego stratę, zmniejsza się zaangażowanie w akcjach (aż do zera) na rzecz rynku pieniężnego. Wszystko zgodnie z algorytmami matematycznymi.
Najpierw limit ustala się, licząc od startowego poziomu jednostki, kiedy w akcjach, po połowie z WIG20 i europejskiego DJ Eurostoxx (proporcjonalnie do i ich udziałów w tych indeksach), ulokowane jest 75 proc. aktywów funduszu. Gwarantowany poziom kapitału jest aktualizowany co tydzień. Jeżeli w ciągu tygodnia wartość jednostki wzrosła, jest wyznaczany na nowo – jako 80 proc. wartości jednostki. Jeśli spadła, nie zmienia się. W momencie, gdy jednostka dotrze do gwarantowanego poziomu, zarządzający nie zwiększą zaangażowania w akcje do końca roku rozliczeniowego. To oznacza, że jeśli rynek się w tym czasie odbije, klienci już na tym nie zarobią. Co roku poziom alokacji w akcjach wraca do 75-proc. poziomu, a limit straty wyznaczany jest na nowo.
Produkt dostępny jest jedynie w ramach ubezpieczeniowego funduszu kapitałowego. Opłata za zarządzanie to 3,5 proc. średniorocznej wartości aktywów. Towarzystwo do końca stycznia planuje zebrać do niego 10 mln euro. – To minimalny poziom, przy którym ten produkt będzie dla nas opłacalny – mówi Marek Przybylski, prezes Aviva Investors TFI.
Z kolei z inwestycjami typu livecycle investing chce w przyszłym roku wystartować Fortis Investment. Zaproponowany przez firmę program inwestycyjny ma uzależniać sposób lokowania środków w zależności od tego, ile odkładającej osobie pozostaje czasu do emerytury. Im do niej bliżej, tym inwestycje mają być bardziej konserwatywne. To ma chronić kapitał zgromadzony przez przyszłych emerytów.