– PGE będzie kontynuować analizy projektu zagospodarowania złóż węgla brunatnego w regionie legnickim, po tym jak ze współpracy wycofał się KGHM. Spółka rozważa pozyskanie innego partnera – powiedział PAP Tomasz Zadroga, prezes PGE.

KGHM i PGE w 2008 r. podpisały list intencyjny w sprawie zagospodarowania złóż. Pod Legnicą miałyby powstać odkrywka oraz duża elektrownia, o mocy nawet kilku tysięcy megawatów (w skład PGE wchodzi m.in. największa polska odkrywka w Bełchatowie). Wstępne szacunki mówiły, że inwestycja pochłonie ponad 20 mld zł.

Jednak planom sprzeciwiają się mieszkańcy gmin leżących na złożach. W czwartek w resorcie gospodarki samorządowcy spod Legnicy będą rozmawiać z wicepremierem i ministrem gospodarki Waldemarem Pawlakiem. Jego zdaniem inwestycja jest ważna dla regionu. – W perspektywie wielu lat budowa kopalni jest istotna, bo wyczerpują się złoża miedzi i zagłębie przemysłowe będzie podupadało bez nowych pomysłów na rozwój – tłumaczy Pawlak.

Kto tak naprawdę stoi za strategiczną decyzją, jaką w sprawie odkrywki podjął KGHM, który motywował to m.in. nieopłacalnością inwestycji? Górę wzięły koncepcje Henryka Karasia, doradcy zarządu KGHM ds. współpracy zagranicznej, wcześniej prezesa KGHM Cuprum – badawczego zaplecza koncernu. W 2006 r. Karaś ściągnął do KGHM Cuprum na zastępcę obecnego prezesa KGHM Herberta Wirtha.

W grudniu Karaś informował, że spółka badawcza podpisała umowę o współpracy i zachowaniu poufności z Chińskim Uniwersytetem Górnictwa i Technologii, który jest zaawansowany w badaniach nad gazyfikacją węgla brunatnego i ma pilotażowe instalacje. KGHM może więc bardziej zależeć na gazyfikacji węgla, niż opalaniu nim elektrowni.