Średnia rentowność plasowanych papierów sięgnęła 5,586 proc., co jest najniższą wartością od kwietnia 2007 r. Tak niski poziom świadczy o tym, że banki i fundusze inwestycyjne były skłonne płacić więcej za obligacje na aukcji niż do tej pory.

Według analityków jednym z powodów jest to, że MF oferowało po raz pierwszy serię „dziesięciolatek” zapadających w październiku 2020 r. – Zakup nowej serii, z późniejszym terminem wykupu, wydłuża średnią zapadalność portfela, co jest pożądane przez wiele funduszy – wyjaśnia Agnieszka Decewicz, analityk Pekao. – Poza tym relatywnie silny złoty i dobre fundamenty gospodarki sprzyjają napływowi kapitału na rynek.

Pozytywna tendencja na rynku długu utrzymuje się od początku roku. Przez ostatnie miesiące rentowność papierów skarbowych o różnych terminach zapadalności spadła o 80–100 pkt bazowych, do poziomu sprzed kryzysu finansowego. W wypadku bonów skarbowych rentowność na rynku wtórnym (około 3,26 proc.) jest jedną z najniższych w historii (to m.in. zasługa rekordowo niskich stóp NBP).Tak szybki spadek rentowności oznacza, że ministerstwo może liczyć na lepsze ceny na przetargach, a posiadacze rządowych papierów – na zysk z ich sprzedaży.

Dilerzy przyznają, że lepsze wyceny to wynik napływu z zagranicy nowych inwestorów zainteresowanych polskim rynkiem oraz poprawy nastrojów w związku z oddalaniem się perspektywy upadłości Grecji i dużymi zasobami wolnej gotówki w krajowych bankach.

Rynek długu nie zareagował negatywnie na informacje o katastrofie, w której zginęli m.in. prezydent Lech Kaczyński i prezes NBP Sławomir Skrzypek. Ekonomiści tłumaczą to tym, że polityka pieniężna prowadzona przez RPP nie powinna się zmienić. Najważniejsze dla handlujących obligacjami będzie to, kiedy Rada zdecyduje się na podwyżki stóp procentowych. To sprawi, że inwestycje w obligacje będą mniej atrakcyjne