W tym roku potrzeby samorządów są jeszcze większe, mimo że część miast tnie inwestycje z powodu niższych dochodów z podatków. Inne jednak dziurę budżetową rekompensują kolejnymi kredytami. - W sumie w tym roku samorządy mogą pożyczyć na rynku przynajmniej kilka miliardów złotych, zaciągając kredyty będą emitując obligacje, choć umowy mogą opiewać na większe kwoty - mówi Przemysław Gdański, członek zarządu BRE Banku. Podkreśla, że część finansowania będzie wykorzystana dopiero w przyszłym roku.
Jeszcze większego wzrostu zadłużenia sektora samorządowego spodziewa się Krzysztof Kluza, dyrektor Banku Gospodarstwa Krajowego. - Patrząc po liczbie ogłaszanych przetargów, zadłużenie samorządów może w tym roku wzrosnąć do nawet 50 mld zł - mówi.
Na co dokładnie potrzebne są pieniądze? - Miasta wskazują na konieczność finansowania deficytu. Jednak na pewno część pieniędzy trafia na inwestycje drogowe, wodno-kanalizacyjne, wymianę taboru i inne projekty infrastrukturalne współfinansowane przez Unię Europejską i wymagające własnego wkładu finansowego - wyjaśnia Przemysław Gdański.
[srodtytul]Kredyty lepsze niż obligacje?[/srodtytul]
Przewidując duże potrzeby pożyczkowe ze strony samorządów, rynkiem komunalnym zainteresowały się kolejne instytucje, np. BRE Bank. Z kolei ING BSK, Bank Pekao czy Nordea Bank Polska zaostrzyły rywalizację o publicznych klientów. W przetargach bierze udział nawet po dziesięć instytucji. Banki mają teraz większą pulę pieniędzy do zaoferowania, bo przedsiębiorcy nadal ostrożnie podchodzą do inwestycji i nie zaciągają w związku z tym kredytów.