To najniższy poziom od stycznia 2009 r. Wycena serii zapadającej w kwietniu 2015 r. jest najlepsza w historii. Wyraźnie zyskały też „dziesięciolatki”, których rentowność sięgała w piątek niespełna 5,29 proc.
Paradoksalnie dzieje się to w momencie kiedy rynki wysoko cenią obligacje amerykańskie i niemieckie. Inwestorzy, niepewni co do dalszych losów gospodarki światowej, wybierają bowiem bezpieczne instrumenty. – Większy popyt przy wciąż dużej płynności stymulowanej przez banki centralne wpływa na wzrost cen i spadek rentowności – mówią dilerzy.
To spowodowało, że różnica między wyceną polskich i niemieckich papierów skarbowych sięgnęła poziomów najwyższych od ośmiu lat. – Pokusa wejścia na rynek oferujący relatywnie wysoką stopę zwrotu jest bardzo duża – potwierdzają analitycy. Dodatkową zachętą jest mniejsze prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych po niższych od oczekiwanych danych o lipcowej inflacji.
Obserwowany przez dilerów napływ kapitałów z zagranicy potwierdzają dane EPFR Global (firma zbiera informacje o transakcjach na rynkach finansowych). Wynika z nich, że do połowy sierpnia, w ciągu kilkunastu dni, napływ środków na rynki obligacji skarbowych krajów wschodzących wyniósł prawie 17 mld USD, co jest rekordowym wynikiem.
„Można zaryzykować hipotezę, że niskie koszty finansowania zachęcają inwestorów do lokowania środków w różne instrumenty, bardziej lub mniej ryzykowne” – czytamy w analizie Banku Pekao.– Polska jest dobrze postrzegana za granicą. Fundusze są skłonne wziąć na siebie ryzyko walutowe i kupić polskie obligacje w poszukiwaniu w miarę bezpiecznych zwrotów – stwierdza w rozmowie z agencją Bloomberg Adrian Skubij, diler w ING Banku Śląskim.