Do 30 września towarzystwa wypłaciły 822 mln zł odszkodowań. Zgłoszono im do tego dnia 257,3 tys. szkód. Na niewypłacone odszkodowania firmy utworzyły 657 mln zł rezerw. Średnia wartość szkody to 5,8 tys. zł.
Niemało będą towarzystwa kosztować nie tylko powodzie z II kwartału, które przeszły dwukrotnie przez całą Polskę (około 1,2 mld zł), ale także te z sierpnia i września (chodzi m.in. o zalanie Bogatyni i innych miast z tzw. worka turoszowskiego) – w tym wypadku będzie to co najmniej 247 mln zł.
Nadzór finansowy zapewnia, że sektor ubezpieczeniowy jest przygotowany na wypłatę wszystkich odszkodowań, bo udział reasekuratorów – czyli firm, z którymi towarzystwa dzielą się częścią ryzyka za odpowiednią opłatą – w szacowanych szkodach wynosi obecnie 58 proc. To oznacza, że ubezpieczyciele na pokrycie szkód powodziowych z własnej kieszeni będą musieli wysupłać około 617 mln zł (według stanu na 30 września).
Konieczność wypłaty miliardowych odszkodowań nie pozostanie jednak bez wpływu na kondycję towarzystw ubezpieczeniowych. Już w I półroczu straciły one na ubezpieczeniach szkód spowodowanych żywiołami 540,7 mln zł. Rok wcześniej zarobiły na nich 18,2 mln zł. To spowodowało, że na podstawowej działalności straciły 777 mln zł. Rok temu przyniosła im ona 238 mln zł zysku.
W branżę dodatkowo może uderzyć w tym roku seria bankructw biur podróży. Dwa duże już upadły, chodzi o Selectours i Orbis Travel.