Zwolnienia to inwestycja w przyszłość
Kilkadziesiąt giełdowych spółek jest w trakcie redukcji zatrudnienia. Skala prowadzonych w kraju zwolnień utrudnia realizację planów giełdowym firmom. Aby dopiąć celu, coraz częściej zarządy muszą proponować zwalnianym dodatkowe odprawy. - Zarządy spółek nie powinny się tym jednak zniechęcać i potraktować zwolnienia jako inwestycje w przyszłość - uważa Paweł Deptuła z Chase Fund Management.
Ten rok upłynie pod znakiem zwolnień - zapowiadaliśmy w PARKIECIE już na początku stycznia. Spółek, które chcą zredukować zatrudnienie, wciąż przybywa. Najczęściej podawane powody to ograniczanie kosztów, załamanie się handlu ze wschodem, malejący popyt wewnętrzny oraz wprowadzanie zmian w profilu produkcji. - Zwolnienia to naturalna reakcja na dekoniunkturę, choć polskie spółki działają jeszcze zbyt wolno. Ubiegłoroczne doświadczenia powinny skłonić je do tego, by z mniejszą załogą wejść w nowy rok - mówi Paweł Deptuła.Realizacja zwolnień jest jednak nader trudna: ubiegłoroczna dekoniunktura spowodowała, że mamy już ponad 2,1 mln osób bezrobotnych (11,9%) i coraz mniej ofert pracy. Na początku tego roku na jedną ofertę pracy przypadało 215 osób, podczas gdy rok temu było to 126 osób. Nie zmieniają się też regiony, w których stopa bezrobocia pozostaje na najwyższym poziomie. Co piąta osoba nie ma pracy w dawnych województwach: słupskim, suwalskim, elbląskim i koszalińskim, niewiele lepiej jest również na terenie dawnych województw wałbrzyskiego i olsztyńskiego (ok. 18%). Ale na koszty przeprowadzanych zwolnień nie wpływa wyłącznie położenie zakładu w rejonach wysokiego stopnia bezrobocia, duże znaczenie ma także siła związków zawodowych i świadomość pracowników. W Frantschach Świecie przy likwidacji nierentownego działu celulozy wiskozowej konieczne było zwolnienie ponad 100 osób. Około 80 zgodziło się na dobrowolne odejście za 13 miesięcznych wynagrodzeń (od pieniędzy tych nie odprowadza się składki do ZUS), przeciętna płaca to 2400 zł. Po długotrwałych próbach likwidacji zakładu w Poznaniu również Swarzędz musiał zapłacić dodatkowe odprawy w wysokości od 1 do 3 pensji. W spółce tej jeszcze dwa lata temu pracowało blisko 2400 osób, a obecnie jest już 1500. Aby tak przeprowadzić restrukturyzację, konieczne były trzy porozumienia ze związkami zawodowymi, doszło też do dwóch sporów zbiorowych. - Wbrew pozorom, najtrudniej było z likwidacją zakładu w Poznaniu, a nie w mniejszych miejscowościach - mówi Julian Nuckowski, prezes Swarzędza. Na finansowe ustępstwa musiał pójść również warszawski Impexmetal. W zależności od okresu zatrudnienia 121 osób dodatkowo otrzymało od 1 tys. do 7 tys. zł.Z silnymi związkami zawodowymi musi się uporać zarząd Polaru, który do końca przyszłego roku chce zwolnić 1400 osób. Zaproponowano odejścia dobrowolne. 450 pracowników, którzy złożyli wymówienia do końca lutego, otrzyma odprawy w wysokości od 6 do 10 miesięcznych wynagrodzeń, w zależności od stażu pracy. Następnych 120, którzy zgodzili się na odejście w marcu, otrzymają odprawy niższe o 1 pensję. - Pozytywnych efektów zwolnień spodziewamy się już po roku - powiedział Dariusz Sadowski, dyrektor ds. kadrowych Polaru.Nie było łatwo porozumieć się w sprawie zwolnień również spółce Zasada z pracownikami Zakładów Stara. - Negocjacje trwały wiele miesięcy, doszło nawet do ogłoszenia pogotowia strajkowego - mówi Marcin Trzaska, rzecznik Zasada Centrum. Mimo jednak bardzo wysokiej stopy bezrobocia w mieście (20,3%), zwolnienia nie będą firmy kosztować zbyt wiele. Pracownikom, którzy odejdą dobrowolnie przed końcem czerwca, wypłacone zostanie dodatkowe odszkodowanie w wysokości 1100 zł. Do końca roku redukcja obejmie jedną czwartą załogi - 532 osoby.W zamian za jedno wynagrodzenie (średnia płaca to 1100 zł) 101 osób zgodziło się na dobrowolne odejście z Kujawskiej Fabryki Manometrów z Włocławka. - Pracownicy zgodzili się również, by zwolnienia przeprowadzić w ciągu trzech miesięcy, pozwoli to im otrzymać wyższe z- powiedział PARKIETOWI Marek Sadowski, prezes Manometrów. W Dębicy, gdzie funkcjonują tylko dwa duże zakłady pracy, w celu zwiększenia szans przeprowadzenia restrukturyzacji inwestor strategiczny Polifarbu Dębica chce skupić wszystkie akcje spółki i wycofać ją z giełdy. - Gdy Alcro Beckers będzie miał wszystkie akcje, zdecydowanie łatwiej będzie wynegocjować odejście ponad 100 osób. Naprzeciwko trzech związków zawodowych zasiądzie jeden partner - powiedział PARKIETOWI Andrzej Raniszewski, członek zarządu Alcro Beckers Polska. Ze spółki dobrowolnie zgodziło się już odejść 130 osób, pracownicy ci dostaną równowartość 9 wynagrodzeń miesięcznych brutto. Dalsze zwolnienia nie będą jednak łatwe, bowiem grupę bezrobotnych w mieście chce również powiększyć o 400 osób producent opon - Dębica.Zdaniem Sebastiana Buczka z ING BSK Asset Management, lepiej zapłacić nawet równowartość płac za cały rok, niż utrzymywać niepotrzebne zatrudnienie przez następnych kilka lat. - Przeprowadzane redukcje są jak najbardziej pożądane i nie ma obaw, że po poprawie koniunktury okaże się, iż firma ma za mało pracowników. Problemy gospodarcze okazały się po prostu katalizatorem, który przyspieszył opóźniane do tej pory reformowanie wydajności pracy - uważa Sebastian Buczek.
HALINA KOCHALSKA