Z Markiem Michałowskim, prezesem zarządu Budimeksu, rozmawia Grzegorz Zybert
Kilka tygodni temu zarząd ogłosił nową strategię spółki, której jednym z elementów jest uzyskanie 100-proc. udziału w Budimeksie Poznań, Budimeksie Warszawa i Unibudzie. Czy zapadły już decyzje, w jaki sposób spółka zamierza to zrealizować?Założenia strategii przewidują, że Budimex oprze się na czterech silnych centrach generalnego wykonawstwa, działających w Polsce centralnej, zachodniej, północnej i południowej. Z jednej strony chcemy posłużyć się już istniejącymi organizacjami, jak Budimex Poznań na zachodzie czy Budimex Warszawa i Unibud w centrum, z drugiej musimy powołać lub kupić takie organizacje na południu i północy. W spółkach, spełniających rolę takich centrów, Budimex SA powinien mieć 100-proc. udział. Z dotychczasowych analiz wynika, że osiągnąć to można praktycznie tylko przez fuzję. Nie mamy po prostu szans - i to bez względu na cenę - na skupienie wszystkich akcji z rynku. Obecnie tworzymy różne możliwe scenariusze, które na przełomie czerwca i lipca przedstawimy naszej radzie nadzorczej.Struktury centrów generalnego wykonawstwa na zachodzie i w centrum kraju są dość przejrzyste. Co zatem w pozostałych regionach? Czy zgodnie z wcześniejszymi założeniami Mostostal Zabrze będzie pełnił funkcję centrum holdingu na południu?Z Mostostalem sprawa jest trudniejsza. Obecnie nasze negocjacje są zawieszone. Wielokrotnie podkreślaliśmy, że interesuje nas objęcie całej nowej emisji zabrzańskiej spółki, aby osiągnąć przynajmniej 20% udziału w głosach. To pozwoliłoby na konsolidację na zasadzie prawa własności. Traktowaliśmy to jako pierwszy krok w celu lepszego poznania się. W przyszłości można byłoby pokusić się o pełną konsolidację obu firm. Wygląda jednak na to, że Mostostal nie jest jeszcze przygotowany do realizacji takiego scenariusza. Spółka chce część nowej emisji przeznaczyć na GDR-y, co oznacza, że nie mówi Budimeksowi ostatecznego nie, jednak kieruje się w stronę zagranicznych inwestorów pasywnych.Nie naciskamy na Mostostal Zabrze. Wiemy, że w razie połączenia tak dużych firm efekt synergii można uzyskać wówczas, gdy obie spółki naprawdę tego chcą. Tylko wtedy taki proces może zakończyć się sukcesem. Prowadzimy więc jednocześnie rozmowy z innymi firmami budowlanymi z Polski południowej, które są bardzo zainteresowane wejściem do naszej grupy. Myślę więc, że w ten czy inny sposób jeszcze w tym roku uda nam się stworzyć centrum generalnego wykonawstwa na Górnym Śląsku.Na północy natomiast mamy inną sytuację. Realizujemy tam kilka znaczących kontraktów. Mamy potencjał, własną bazę, dobrych fachowców. Myślimy o utworzeniu na tym terenie nowej spółki od podstaw. Rozmawiamy także z innymi firmami, które mogłyby wejść do holdingu.Jak więc docelowo będzie wyglądać struktura grupy Budimeksu?Jeżeli uda nam się doprowadzić do połączenia z Budimeksem Poznań, Unibudem i Budimeksem Warszawa, od razu powołamy w ich miejsce spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z naszym 100-proc. udziałem, które będą stanowiły centra generalnego wykonawstwa. Takie centra powołamy też na południu i na północy. Uzupełnieniem grupy będą spółki specjalistyczne. Docelowo będziemy chcieli osiągnąć w grupie strukturę drzewa - to nie Budimex SA będzie kupował kolejne firmy, ale nasze centra regionalne będą tworzyć także własne, mniejsze holdingi.Czy w takim razie współpraca i ewentualnie bliższe związki kapitałowe z Exbudem nie dojdą do skutku, zwłaszcza że kielecka spółka sprzedaje wasze akcje m.in. Templetonowi?Myślę, że w naszych stosunkach z Exbudem nastąpiła ważna jakościowa zmiana. Zaczęliśmy nowy rozdział w historii. Okres walczących ze sobą spółek mamy już za sobą. Dzisiaj możemy mówić o dwóch zaprzyjaźnionych, współpracujących ze sobą holdingach. Nasze spółki podwykonawcze przygotowują nawet razem oferty przetargowe. Jednak, przynajmniej na jakiś czas, przestaliśmy rozmawiać o związkach kapitałowych. Z napływających informacji wynika, że Exbud zdecydował się wycofać z zaangażowania kapitałowego w Budimeksie.Jakie dalsze plany ma Budimex w stosunku do Dromeksu, którego przez kilka miesięcy był Pan prezesem. Część analityków uważa, że nabycie akcji tej firmy nie było zbyt dobrym krokiem?Nie ma co ukrywać, że inwestycja w Dromex była obarczona sporym ryzykiem. Kupując tę firmę, liczyliśmy na to, że szybko ruszy program budowy autostrad. A Dromex to praktycznie jedyna w Polsce firma, która jest przygotowana do takich budów. Opóźnienie programu negatywnie wpływa na kondycję tej spółki. Dlatego też pozostali akcjonariusze (Bank Handlowy i Poland Growth Fund) zamierzają sprzedać swoje pakiety. Dromex, w związku z opóźnieniem programu budowy autostrad i brakiem innych zleceń, potrzebuje aktywnego zagranicznego inwestora branżowego. Są obecnie prowadzone bardzo intensywne rozmowy z kilkoma dużymi koncernami drogowymi na temat odkupienia akcji Dromeksu od Banku Handlowego i funduszu. Budimex nie zamierza na razie wychodzić z tej inwestycji. Oznacza to, że Dromex będzie miał dwóch aktywnych inwestorów. Żeby to dobrze działało, musi powstać umowa tych dwóch akcjonariuszy, określająca jasno ich rolę i pozycję w spółce. Jeżeli takiego porozumienia nie uda się zawrzeć lub inwestor zagraniczny będzie chciał mieć 100% udziału, to niewykluczone że i my sprzedamy akcje Dromeksu. Dzisiaj jednak nie jest to naszym celem.Część analityków podkreśla, że Budimeksowi przydałby się zagraniczny inwestor branżowy. Czy zarząd rozważa pozyskanie takiego partnera?Nie jest tajemnicą, że Templeton, obejmując nasze akcje, miał na myśli inwestycję średnioterminową (3-5 lat). Odbiorcą takiego pakietu od inwestora pasywnego, jakim jest Templeton, są najczęściej inwestorzy aktywni. Templeton nie zamierza na razie pozbywać się naszych akcji. W tej chwili nie toczą się także żadne rozmowy na temat wejścia do Budimeksu inwestora branżowego.A czy taki branżowy inwestor jest w ogóle Budimeksowi potrzebny?Myślę, że jeśli uda nam się zrealizować strategię, stworzyć silne centra generalnego wykonawstwa, to poradzimy sobie bez inwestora zagranicznego. W budownictwie ogólnym jest inna sytuacja niż choćby w drogowym, gdzie podpisuje się ogromne kontrakty. W naszym sektorze aż tak dużych inwestycji nie ma. Budimex, Exbud czy Mostostal Warszawa są na tyle silnymi holdingami, że poradzą sobie dzisiaj praktycznie z każdym kontraktem na terenie Polski. Jestem pewien, że gdyby w przyszłości pojawił się jakiś wielki kontrakt, to konsorcjum tych firm poradziłoby sobie z nim bez problemów.Elementem nowej strategii Budimeksu jest powołanie nowego dyrektora finansowo-ekonomicznego. Co to zmieni w zarządzaniu finansami grupy?Mam nadzieję, że zmieni wiele. Pani Maria Mc Farland ma duże doświadczenie w pracy w wielkich korporacjach zachodnich. Jest Polką, przez wiele lat pracowała w Stanach, ostatnio zaś w oddziałach międzynarodowych koncernów w Polsce. Zna dobrze nasze realia. Podjęcie przez nią pracy w Budimeksie stwarza nam szansę na zarządzanie finansami na wzór zachodni, na takie zarządzanie, które będzie przejrzyste, a przez to interesujące dla dużych funduszy zagranicznych. Takie zainteresowanie przekłada się z reguły na wzrost kursu akcji.Wyniki finansowe Budimeksu po czterech miesiącach są przyzwoite. Czy zatem ogłoszona jeszcze przez poprzedni zarząd prognoza wyników finansowych zostanie zrealizowana?Specjalnego zagrożenia dla prognozy nie ma. Portfel zamówień, zarówno spółki-matki, jak i grupy kapitałowej mamy wypełniony w około 85%. Jest to normalny wynik po pięciu miesiącach roku. Co prawda, sprzedaż od stycznia do kwietnia to 20% planu, ale taka jest specyfika naszej branży. Zrealizowaliśmy natomiast już prawie 45% planowanego na 1999 rok zysku netto. Widać z tego, że naszym głównym celem nie jest zwiększanie sprzedaży za wszelką cenę, ale skoncentrowanie się na osiąganiu przyzwoitej rentowności. Mam nadzieję, że po kilku latach spadku zysku operacyjnego i "poprawiania" wyniku netto operacjami finansowymi, uda nam się doprowadzić do równomiernego wzrostu zarówno zysku operacyjnego, jak i zysku netto.Jednak analitycy zarzucają Budimeksowi, że od kilku miesięcy spółka nie podpisała właściwie żadnego znaczącego kontraktu.To nieprawda. W ciągu pięciu miesięcy tego roku podpisaliśmy kontrakty za ponad 200 mln zł. Chciałbym podkreślić, że praktycznie od podstaw zorganizowaliśmy służby akwizycyjne. Powołaliśmy nowy pion, który jest odpowiedzialny za realizację, akwizycję i składanie ofert. Widać pierwsze efekty tych działań. Negocjujemy sporo dużych kontraktów i myślę, że już wkrótce dojdzie do ich realizacji. Uważamy, że Budimex, który jest przecież największą warszawską firmą budowlaną, jest za mało obecny w stolicy, gdzie realizuje się znaczną część inwestycji budowlanych. Chcemy to zmienić.Jak przedstawia się sprzedaż eksportowa?Eksport obniżył się dość mocno. Praktycznie działamy tylko na Wschodzie i w Niemczech. Oba te rynki są bardzo trudne. Niemiecki - z uwagi na coraz większe ograniczenia dla polskich wykonawców, rosyjski - ze względu na kryzys finansowy. W Niemczech, gdzie jesteśmy największą polską firmą budowlaną, od kilku lat utrzymujemy sprzedaż na poziomie 60 mln DEM. Jestem przekonany, że - mimo tych wszystkich problemów - w tym roku wynik powinien być tam nawet lepszy.Na Wschodzie sytuacja jest inna. Pracy jest tam bardzo dużo i gdybyśmy nie zwracali uwagi na wiarygodność inwestorów, można byłoby podpisać od ręki kilkaset kontraktów. Jesteśmy bardzo dobrze znani na tamtejszym rynku, ciągle dostajemy jakieś propozycje, pozostajemy jednak bardzo ostrożni. W związku z kłopotami z płatnościami zdecydowaliśmy się przeczekać ten trudny okres. Dlatego decydujemy się realizować kontrakty tylko dla wiarygodnych partnerów, takich jak choćby mer miasta Moskwy czy rosyjski Urząd Ceł, a także dla tych inwestorów zachodnich, którzy inwestują w Rosji.W ostatnim czasie wizerunek Budimeksu wśród inwestorów znacznie się poprawił, a analitycy coraz częściej wydają rekomendację kupna walorów spółki. Jak nowy zarząd odbiera tę zmianę nastawienia?Niewątpliwie to bardzo motywuje nowy zarząd. Rzeczywiście, chyba udało nam się zmienić postrzeganie spółki na rynku. Działamy bez fajerwerków. Staramy się przekonać inwestorów, że myślimy długofalowo, strategicznie, że długo się zastanawiamy, zanim coś powiemy i podejmiemy decyzję, a później jesteśmy konsekwentni w realizacji. Powołaliśmy specjalny dział do współpracy z analitykami, nastąpiła zmiana na stanowisku rzecznika prasowego. Wydaje się, że rozwój Budimeksu przebiega dzisiaj według najlepszego scenariusza. Potwierdzają to notowania giełdowe. Kiedy późną jesienią ubiegłego roku obejmowałem stanowisko prezesa zarządu, kurs giełdowy oscylował wokół 15 zł, teraz za akcję trzeba zapłacić ponad 22 zł. Po latach Budimex się uwiarygodnia i jest to na pewno nasz sukces.Dziękuję za rozmowę.
.