Z Pawłem Rzepką, prezesem zarządu Telekomunikacji Polskiej SA, rozmawia Grzegorz Brycki

Co Telekomunikacji Polskiej da inwestor strategiczny?Ułatwi nam dostęp do szerszego źródła jeszcze tańszego kapitału. Obecność na giełdach w Warszawie i Londynie - efekt pierwszego etapu prywatyzacji - umożliwiła nam dostęp do taniego kapitału, dzięki któremu możemy się rozwijać.Sektor telekomunikacyjny na świecie bardzo szybko się zmienia. TP SA nie może pozostać w izolacji od tych zjawisk. W wyniku globalizacji rynki narodowe tracą swoje znaczenie. Świat staje się powoli jednym wielkim rynkiem. Poprzez wejście do jednego z aliansów widzimy dla siebie szansę udziału w globalnym rynku.TP SA przeobraża się w firmę handlową, przyjazną klientowi. Inwestor strategiczny, który będzie dla nas zarazem strategicznym partnerem, umożliwi nam szybsze osiągnięcie tego celu, szczególnie w zakresie marketingu, opieki nad klientem, zarządzania, wprowadzania nowych usług i zarządzania finansami.Która z firm wyrażających zainteresowanie kupnem pakietu akcji byłaby najlepszym partnerem dla TP SA?Wiadomo że takie firmy, jak: France Telecom, SBC, British Telecommunications, Belgacom czy TeleDanmark interesują się kupnem pakietu akcji TP SA. Każda z nich przeszła już głęboką transformację. Są to firmy nowoczesne, bardzo mocno nastawione na rynek i klienta.Strategicznym partnerem TP SA niekoniecznie musi być jedna spół-ka. Równie dobrze może to być konsorcjum firm. Transakcja nie jest bowiem mała. Pakiet akcji będzie kosz-tował kilka miliardów USD i jest sporym wydatkiem nawet dla potentatów.Nie podjęto jeszcze decyzji, czy inwestor kupi 25 czy 35% akcji.Decyzja należy do Ministerstwa Skarbu Państwa. Przedział między 25 a 35% ustalono po to, aby uzyskać jak najlepsze warunki transakcji i naj-lepszą cenę. Ważne jest to, że posiadanie pakietu zarówno 25, jak i 35% daje partnerowi funkcję inwestora strategicznego oraz możliwość podejmowania strategicznych decyzji i sprawowania kontroli.W obrocie giełdowym znajduje się już 15% akcji TP SA, kolejne 15% trafi na rynek w ramach pakietu pracowniczego. Sprzedanie nawet 25-proc. pakietu spowoduje, że Skarb Państwa będzie miał już tylko 45% akcji TP SA. Nie będzie więc sprawował funkcji inwestora strategicznego, który ma zapewnić dostęp do kapitału, czego zresztą i tak nigdy nie robił, bo nie był w stanie.

dokończenie str. 2

Mówi się, że jedną z pierwszych rzeczy, które inwestor strategiczny wniesie do spółki, będą zwolnienia.Wątek "wydajności" na jednego pracownika podnoszą często analitycy. Można na to spojrzeć jednak inaczej. TP SA ma teraz około 9 mln linii, co daje około 23 telefonów na 100 mieszkańców. Jeżeli Polska będzie rozwijała się w obecnym tempie przez 5 lat, to osiągniemy penetrację na poziomie 45-50 telefonów na 100 mieszkańców. Zwiększenie jej spowoduje, że będziemy mieć taką samą wydajność na zatrudnionego, jak zachodnie spółki.Ciągle poprawiamy wydajność poprzez zwiększanie liczby telefonów oraz restrukturyzację zatrudnienia, choć może nie tak gwałtowną, jak postulują analitycy. Uważam, że nie można wskaźnika wydajności na pracownika w TP SA porównywać z zachodnimi firmami, które głównie eksploatują i utrzymują sieć. Budujemy teraz około 1,1 mln nowych linii rocznie. Jesteśmy więc spółką, która nie tylko użytkuje i zarządza siecią, ale przede wszystkim rozbudowuje ją.Kilka lat temu mówiło się, że TP SA nie zależy na deregulacji, a nawet uprawia ona lobbing, aby utrzymać jak najdłużej swoją monopolistyczną pozycję.Skoro dążymy do Unii Europejskiej, a tam obowiązuje wolna konkurencja, to wstrzymywanie procesu deregulacji nie ma większego sensu. To nie jest kwestia, czy się obawiamy, my się do tego przygotowujemy. Jeśli otworzą się granice, a tak się stanie, to nie możemy wyłącznie cieszyć się z tego, że jesteśmy firmą nr 1 w Polsce. Musimy popatrzeć na siebie z europejskiej perspektywy. Chcemy być liczącą się firmą w Europie.Czy inwestor strategiczny spowoduje, że wasze inwesszą się?Wielkość inwestycji jest funkcją dwóch czynników - dostępności kapitału i chłonności rynku. Każda inwestycja powinna dawać dodatnią stopę zwrotu. Oczywiście jest jeszcze trochę miejsca na zwiększanie inwestycji, ale nie będzie to trwać w nieskończoność. Popyt na usługi telekomunikacyjne jest funkcją dochodu narodowego. 1,1 mln nowych linii podłączanych rocznie przez TP SA, to bardzo dużo. Nikt w Europie nie prowadzi już tak dużych inwestycji.Ale są miejsca w Polsce, gdzie TP SA oferuje abonentom drugi telefon, z kolei gdzie indziej, np. w Warszawie, ludzie czekają nadal na telefon kilkanaście lat.Zawsze oczywiście można wskazać takie miejsca. Paradoksalnie, w Warszawie zakładamy najwięcej telefonów. Sprawa, o której pan mówi, wynika przede wszystkim z działania konkurencji. Nie możemy sobie poz-wolić, żeby nasza konkurencja inwestowała w najbardziej rentowne tereny, a my w najmniej rentowne. Ci, którzy wprowadzali konkurencję, nie zdawali sobie sprawy, że doprowadzi to do takiej sytuacji. To uczciwa, ale ostra walka. Są jednak obszary, którymi nikt nie chce się zająć.Które?Najmniej rentowne. Nie mogę podać które, aby nie dyskryminować abonentów. Wiadomo jednak, że mało rentowne są tereny o bardzo wysokiej, przekraczającej 20%, stopie bezrobocia, tereny po PGR-ach. Trudno tam inwestować. Nawet jak się założy linię, to i tak nie ma dużych wpływów z usług.Czy deregulacja i partner strategiczny doprowadzą do potanienia usług TP SA?Będziemy dochodzić do standardów obowiązujących w Unii Europejskiej. Wcale nie musi to oznaczać spadku cen na wszystkie usługi. Na pewno stanieją rozmowy międzynarodowe i międzymiastowe. W przypadku rozmów miejscowych i abonamentu nie należy spodziewać się spadku cen. Abonament w TP SA jest teraz najniższy w Europie. W niektórych grupach usług należy spodziewać się obniżki, ale w niektórych nawet podwyżki, choćby ze względu na inflację.Musimy zapewnić opłacalność naszych inwestycji. Przy tej skali inwestycji, przychody są głównym źródłem ich finansowania. Wpływają więc na ceny.Dziękuję za rozmowę.

.