Rynek dojrzewa powoli
9,5 tys. zarejestrowanych numerów identyfikacyjnych klienta, ponad 100 tys. kontraktów obrotu miesięcznie i spora różnica między wyceną rynkowąa teoretyczną wartością futures ? to obraz segmentu kontraktów terminowych na indeks WIG20 na warszawskiej GPW.
Mimo znacznego rozwoju w ostatnim czasie, a zwłaszcza od początku br., rynek ten jednak wciąż uważany jest za niedojrzały, za co wini się przede wszystkim małą liczbę uczestników oraz spekulacyjny charakter ich działalności.Nieefektywny, ale płynnyNa świecie powszechnie uważa się, iż rynek futures jest dojrzały i efektywny wtedy, gdy rynkowa wartość kontraktów terminowych jest zbieżna z ich wartością teoretyczną. Odchylenia od tej reguły ? obserwowane zazwyczaj na parkietach emerging markets ? oznaczają jego nieefektywność. Na warszawskiej giełdzie winę za taki stan zrzuca się przede wszystkim na drobnych inwestorów, nastawionych głównie spekulacyjnie, windujących bądź zaniżających notowania kontraktów zgodnie ze swoimi oczekiwaniami. Za taki stan ?odpowiedzialna? jest także mała liczba inwestorów, powodująca niekiedy dość przypadkowe wyceny.Z drugiej strony, dzięki takiemu stanowi rzeczy możliwe jest wykorzystywanie różnicy w wycenie kontraktów oraz akcji wchodzących w skład indeksu, na który zawarty jest kontrakt, do dokonania arbitrażu. Z okazji tych czasami korzystają także zarządzający aktywami, a jedno z biur typu asset management zaproponowało nawet specjalny portfel wykorzystujący taką właśnie możliwość.Kto gra na futures?W powszechnej opinii rynkiem kontraktów terminowych interesują się przede wszystkim spekulanci o krótkim horyzoncie czasowym oraz niskiej awersji do ryzyka. Choć trudno jest uzyskać potwierdzenie takich danych, należy przypuszczać, iż nasz rynek mniej więcej odpowiada temu stereotypowi. Znacznie rzadziej słyszy się bowiem o dużych inwestorach, którzy kontrakty stosują do zabezpieczania swoich pozycji.Z opinią taką zgadza się Andrzej Kosiński, doradca inwestycyjny ABN Amro Asset Management. ? Trudno stwierdzić, kto gra na kontraktach terminowych, jednak obserwując występujące na tym rynku duże dyskonto należy przypuszczać, iż są to przede wszystkim spekulanci. Można też przyjąć ? jak pokazują to doświadczenia państw zachodnich ? że im na tym rynku więcej dużych inwestorów, tym bardziej wycena futures zbliża się do jego wartości teoretycznej ? wyjaśnia A. Kosiński.Podobnego zdania jest Artur Czerwoński, analityk Departamentu Zarządzania Aktywami CDM Pekao SA. ? Możliwość dokonywania arbitrażu ciągle istnieje, co sugeruje, iż w ogólnej liczbie inwestorów nadal dominują gracze o nastawieniu spekulacyjnym. Przypuszczam również, że w strukturze aktywnych uczestników rynku futures od dłuższego czasu nie zachodzą poważniejsze zmiany, to znaczy np. takie, aby na rynku pozostawali duzi, a odchodzili drobni ? stwierdza A. Czerwoński.Co prawda, śledząc malejące przeciętne odchylenia w wycenie kontraktów do ich wartości teoretycznej można przypuszczać, iż następuje stopniowe zwiększanie się liczby giełdowych rekinów, lecz Andrzej Kosiński uważa, iż może to być zjawisko całkiem przypadkowe. ? Dane, jakimi dysponujemy, obejmują jednak zbyt krótki okres, by móc jednoznacznie stwierdzić, że występuje taka tendencja ? uważa doradca ABN Amro dodając, iż sporym ograniczeniem jest tutaj polskie prawo, zabraniające inwestowania na rynku kontraktów terminowych funduszom emerytalnym i firmom ubezpieczeniowym.
Adam Mielczarek