Co lepsze aktywa

Szerokie obowiązki informacyjne spółek powodują, że emitenci zobowiązani są do prezentowania wiadomości dotyczących ich życia rodzinnego. Dotyczy to głównie spółek, w których akcjonariuszami są całe rodziny. Najczęściej informacje związane są z transferem akcji między poszczególnymi osobami. Akcje są darowane, sprzedawane w transakcjach pakietowych po możliwie najkorzystniejszej z punktu podatkowego cenie lub są przedmiotem spadku.Z informacji o strukturze akcjonariatu można dowiedzieć się, kto z kim się rozszedł, a kto zniósł wspólnotę majątkową. W większości są to przykre wydarzenia, dlatego dziennikarze o nich nie piszą. Na szczęście ? tak jak w życiu ? zdarzają się wydarzenia radosne. Dowiedzieliśmy się o ślubie przewodniczącego rady nadzorczej jednej ze spółek giełdowych z wiceprzewodniczącą rady nadzorczej. Ciekawe, że nie interesują się tym jeszcze dziennikarze z prasy brukowej (wyjątkiem są sytuacje, gdy prezes którejś ze spółek weźmie ślub ze znaną modelką).Informacje ze spółek publicznych można podzielić więc na dwie grupy ? informacje matrymonialno-rodzinne oraz informacje właściwe. Prezentację wydarzeń matrymonialno-rodzinnych zostawmy prasie brukowej. Prezentację właściwych wydarzeń gospodarczych ? analitykom i dziennikarzom.Zdarza się jednak, że wśród prezentowanych komunikatów znajdują się komunikaty śmieszne. I trudno zdecydować, kto powinien się nimi zająć. Przykładem mogą być komunikaty spółki Mieszko. Mieliśmy już informacje dotyczące zmian w strukturze akcjonariatu, czyli wewnątrz rodziny państwa Gajdzińskich. Mieliśmy również informacje właściwe ? o nabyciu pakietu 5% akcji przez Katjes Fassin, który wcześniej bezskutecznie próbował zostać inwestorem w Jutrzence. Czy też o zakupie zorganizowanej części przedsiębiorstwa Spółdzielni Inwalidów Przemysłu Cukierniczego WALTER.Kolejne informacje były związane z utworzeniem i działalnością spółki Mieszko-Bis, która została założona w listopadzie ub.r. Celem jej działalności jest dystrybucja wyrobów spółki-matki. Początkowo jej kapitał wynosił 4 tys. zł, czyli tyle, ile wynosi niezbędne do rejestracji firmy minimum. Później (w marcu br.) wniesiono aportem do spółki trzy samochody. W maju ? 11 samochodów.Pierwszą wesołą informacją było poinformowanie, iż w kwietniu br. w formie aportu do spółki wniesiony został samochód prezesa. W komunikacie nie wspomniano, że takie było jego przeznaczenie. Ale samochodem tym był audi A6 2,5 TDI i nie sądzę, że był to samochód przeznaczony do rozwożenia cukierków po hurtowniach i supermarketach.Jeszcze weselszy był ostatni komunikat nadesłany przez Mieszka. Pod koniec sierpnia zarząd spółki postanowił kolejny raz zwiększyć kapitał spółki. Ponownie był to aport i ponownie samochody. Tym razem dwa, wycenione łącznie na 8 tys. zł. Są to dwie skody felicje ? obie ?powypadkowe?.Długo zastanawiałem się nad sensem ekonomicznym takiej operacji. Samochód, który po wypadku wyceniany jest na 4 tys. zł, nie ma żadnej wartości użytkowej. To oznacza, że przeprowadzona operacja może wręcz mieć znamiona działań pozornych (fikcji gospodarczej).Jedynym wytłumaczeniem może być to, że w zamian za te ?powypadkowe? auta spółka-córka uzyska jakiś upust cenowy przy zakupie kolejnych samochodów. Jeżeli rzeczywiście tak jest i firma tak dokładnie stara się redukować wszystkie koszty, należy się zastanowić, dlaczego tych dwóch samochodów nie wniesiono do spółki zależnej razem z pozostałymi (połowę z nich stanowiły właśnie felicje). To może oznaczać, że albo samochody te zostały rozbite znacznie wcześniej i tyle czasu zastanawiano się, co z nimi zrobić, albo zostawiono sobie dwa ostatnie auta i właśnie teraz przytrafił im się wypadek.Niezależnie od intencji, spółka została narażona na zbędne wydatki. Każde podwyższenie kapitału akcyjnego oznacza koszty w postaci opłaty sądowej, opłaty notarialnej oraz wynagrodzeń prawników, o cennym czasie zarządu nie wspominając. W najbardziej korzystnym scenariuszu można założyć, że koszty wszystkich opłat przekroczyły ewentualne korzyści związane z uzyskaniem ulg cenowych w zamian za rozbite samochody. W każdym innym spółka poniosła wyłącznie zbędne wydatki.Inwestorzy i akcjonariusze otrzymali w zamian dobrą rozrywkę ? wesołe komunikaty. Niestety, za własne pieniądze. Wiem, że kilka tysięcy złotych w skali spółki nie jest żadnym problemem (przeliczone na jedną akcję daje zaledwie dziesiątą część grosza). Sukces osiąga się redukując nawet takie koszty ? warto o tym pamiętać.

Artur Sierant