W USA model B2B przechodzi już konsolidację
W amerykańskiej sieci e-targowisk jest już zbyt wiele. Trudno precyzyjnie ustalić ich liczbę. Analitycy nie dysponują jedną wytyczną. Według ich ocen liczba ta zamyka się w widełkach od 800 do 1400. Tymczasem, jak podał AMR Research Inc. wartość amerykańskiego rynku e-commerce B2B w roku 1999 wyniosła 215 mln USD, czyli 1,4% wszystkich transakcji zawartych w USA. Do roku 2004 rynek ten ma wzrosnąć do poziomu 5,7 bln USD, z czego połowa przypadnie na zwycięskie e-targowiska.
Po ?irracjonalnej obfitości? (określenie Alana Greenspana) internetowych spółek działających w modelu business to consumer przyszedł czas na eksploatację modelu wirtualnej giełdy business to business. Powstające e-targowiska są zbyt do siebie podobne. Większość z nich obrało z założenia złą strategię i jest nieudolnie zarządzana. Steven J. Kafka, główny analityk w Forrester Research przyznaje, że znakomita część działających w tym modelu spółek została stworzona, aby szybko dorobić się dzięki wysokiej wycenie ze strony rynku giełdowego. Nie może więc dziwić, że obecnie spotyka je to, co wcześniej ? na wiosnę tego roku ? spotkało tłum pionierów modelu B2C. W pierwszym kwartale 2000 r. akcje spółek takich, jak Industrialvortex.com poszybowały w górę, aby do chwili obecnej stracić na wartości 70-90%. Wysychają także fundusze spółek venture capital. W marcu inwestorzy dokapitalizowali 77 internetowych giełd B2B kwotą 800 mln USD. W sierpniu wartość inwestycji tego typu spadła do 500 mln USD (wg VentureWire).Długoterminowi gracze, którym przyszło zetknąć się z falą konkurentów liczących na znaczny przypływ gotówki w krótkim czasie, mieli zupełnie inne plany. Tworzone w sieci e-targowiska B2B miały zapewnić kupującym redukcję kosztów, umożliwić nawiązanie kontaktu z nowymi, dotychczas nieznanymi, dostawcami, wygenerować popyt na nowe produkty i doprowadzić do obniżenia ich cen. Branża chemiczna tworzy obecnie ponad 15 e-targowisk. Podobne zagęszczenie w amerykańskim internecie jest w sektorze dostawców medycznych, przemysłu lotniczego i elektronicznego. Rozdrobniony rynek poddaje się właśnie konsolidacyjnym trendom. Analitycy przewidują, że w perspektywie trzech lat w sieci pozostanie 200-300 e-targowisk. W każdej ?branży? (specjaliści twierdzą, że pojęcie to jest nieadekwatne jeżeli chodzi o przedsięwzięcia businessowe w internecie) pozostanie dwóch, trzech przedstawicieli. Przetrwają najsprawniejsi ? twierdzą analitycy. Pozostałe spółki zostaną wchłonięte przez dużych graczy. Tylko w tym roku ? według Deloitte Consulting ? 33 amerykańskie e-targowiska poddały się konsolidacyjnym tendencjom: czy to drogą fuzji, czy akwizycji.Dobrym przykładem zachodzących na rynku B2B, dramatycznych ? dla niektórych ? zmian jest branża chemiczna, twierdzą E. Ante i A. Weintraub (?Business Week?). Potencjał internetowych transakcji tego sektora działającego w modelu business to business szacuje się na 1,6 bln USD. Jest to rynek wyrafinowany, o dużej liczbie zarówno sprzedających, jak i nabywców oraz rozgałęzionym, kompleksowym łańcuchu dostaw. Tymczasem, przy wszystkich tych warunkach stwarzających doskonałe możliwości rozwoju w e-commerce, wobec rosnącej liczby konkurentów (15) żaden z graczy nie jest już w stanie wygenerować znaczących kontraktów. Rynek nie wyłonił też lidera.Zbyt duża liczba to nie jedyny problem. Sukces e-targowiska w dużym stopniu zależy od tego, czy uda im się przyciągnąć do swojego ?community? dostawców. Inny problem stanowi narastająca konkurencja ze strony tradycyjnych firm, które uzupełniają swoją ofertę i inicjują internetowe przedsięwzięcia, tworząc niezależne witryny. Wchodzą oni na wirtualny rynek wprawdzie później, ale wnoszą doświadczenia i łańcuch dostawców ? dotychczasowych kontraktorów z rzeczywistości off-line. Często zdarza się więc, że wiara w siłę marki i lojalność wobec partnera determinują decyzje dostawców i ograniczają możliwości rodowitych internetowych e-targowisk. I tak zć lat temu ChemConnect (skupiający firmy z ponad 105 krajów) napotkał na przeszkodę w postaci trzech targowisk: Elemiki, Omnexusa i Envery, popieranych przez Bayera, Dupont i Dow Chemical. Spośród 11 000 kontrahentów jedynie 4000 udało się zawrzeć transakcje.Nie jest jednak regułą ? zauważa ?Business Week? ? że konsorcja wspierane nawet przez największych przedstawicieli przemysłu mają zapewniony sukces w e-commerce. Konkurencja nie przychodzi tylko z zewnątrz. Covisint ? motoryzacyjne e-targowisko Forda, GM i DaimlerChryslera ? przez długi czas nie miało nazwy: żaden z założycieli nie chciał ustąpić. Covisint ? z tego samego powodu ? ma czterech kooperujących dyrektorów wykonawczych. Spory dotyczyły także wyboru technologii.Mimo wszystko, gdy przychodzi snuć plany na przyszłość, analitycy zgodnie uważają, że to właśnie e-targowiska, za którymi stoją tradycyjne firmy mają największe szanse przetrwania.Inwestorzy coraz niechętniej lokują swoje środki w czysto internetowych spółkach, które ? wobec takiego stanu rzeczy ? czeka bankructwo lub przejęcie, gdy skończą im się kapitałowe zapasy. Dofinansowanie ze strony venture capital zazwyczaj starcza najwyżej na 12 miesięcy. e-Targowiska nie mogą także oczekiwać kokosów po swoich IPO. Swoje akcje upubliczniło pięć internetowych spółek tego typu. Żadna nie odnotowała spektakularnego sukcesu.Obserwatorzy rynku spodziewają się, że na początku 2001 r. internetowy rynek targowisk wyłoni swoich liderów. Dobrze rokuje VerticalNet, którego kapitalizacja, mimo ogólnobranżowej spadkowej tendencji wynosi 4,5 mld USD. Spółka czerpiąca przychody z prowizji, reklam i transakcji stworzyła 57 targowisk, na których handluje się towarami od energii do artykułów spożywczych. Drugim kandydatem na lidera jest FreeMarkets, który do końca II kw. br. zainicjował 1 400 aukcji business to business wartych 2,2 mld USD, które łącznie odnotowały przychody rzędu 19,4 mln USD.
Ziu