Łatwość, z jaką rynek może zdewaluować wielką spółkę, błyskawicznie obniżając jej kapitalizację aż o jedną czwartą, jak to miało miejsce w przypadku Intela, powinna dać wiele do myślenia szefom banku inwestycyjnego Lehman Brothers, ostatniej dużej niezależnej firmy maklerskiej na Wall Street.Obecnie wartość rynkowa Lehmana wynosi 17,25 mld USD i chociaż, jak pisze Christopher Byron, komentator Bloomberga, jest firmą dobrze zarządzaną i przynoszącą zyski, to jedną trzecią przychodów w działalności inwestycyjnej i usług maklerskich generuje na rynku europejskim. Słabe euro, które tak bardzo, i to z niezbyt przekonującego powodu (spodziewany spadek dynamiki przychodów do 3?5% w III kwartale), dokuczyło Intelowi, może w którymś momencie skłonić inwestorów do wyprzedaży akcji Lehmana.W okresie ostatnich pięciu lat przychody tego banku, którym kieruje Richard Fuld, rosły w tempie 17% w skali roku, zaś zyski 62%. M.in. z tego powodu akcje podrożały z 33 USD dwa lata temu do rekordowych 161 USD zanotowanych 11 września br. Wzrostowi notowań sprzyjały, w szczególności, pogłoski o możliwym przejęciu Lehmana przez duży bank.Teraz większą rolę w ocenie inwestorów powinny odgrywać fundamenty. Na koniec sierpnia aktywa bilansowe Lehmana wynosiły 220 mld USD, ale kapitał akcyjny kształtuje się na poziomie 6,7 mld USD. Podobnie relacja ta wygląda w innych bankach inwestycyjnych (Goldman Sachs, Morgan Stanley Dean Witter, Merrill Lynch). Problem polega na tym, że ? jak przypuszcza Byron ? ponad połowę przychodów Lehman generuje z operacji handlowych, co wskazuje na wyższy niż w przypadku konkurentów poziom uzależnienia od koniunktury na ?neurotycznym? rynku papierów wartościowych.
W.Z., Bloomberg