Burzę protestów czołowych polityków wywołała w Czechach decyzja prezydenta Vaclava Havla, który postanowił mianować nowym gubernatorem (prezesem) Czeskiego Banku Narodowego (CzNB) 40-letniego Zdeńka Tumę. Tuma, który od roku był wiceprezesem banku centralnego, znany jest jako zwolennik utrzymania silnego kursu czeskiej korony i niskiej inflacji nawet kosztem ożywienia gospodarczego. Na stanowisku prezesa CzNB zastąpić ma Josefa Toszovskiego, który przed miesiącem zrezygnował z funkcji. Czeski premier Milosz Zeman stwierdził, że nominowaniem Tumy prezydent Havel "przyjmuje pełną odpowiedzialność za decyzję, która może prowadzić do pogorszenia rozwoju czeskiego gospodarki". Zdaniem przewodniczącego Izby Poselskiej parlamentu, b. premiera Vaclava Klausa krok Havla "budzi uzasadnione wątpliwości, czy nad interesy państwa nie przedłożył swoich osobistych interesów". "Walka prezydenta o władzę jest uzasadniona i my ją podejmujemy. Nieszczęściem dla czeskiej gospodarki jest jednak to, że do tej walki prezydent wciąga CzNB i z instytucji, do której politycy powinni podchodzić z największą delikatnością, czyni narzędzie służące osiąganiu swych politycznych celów" - powiedział Klaus. Wicepremier, minister finansów Pavel Mertlik zarzucił prezydentowi, że podejmując decyzję o nowym prezesie banku centralnego, wziął pod uwagę jedynie opinie swoich prywatnych doradców. "Nie jest to krok działacza państwowego" - powiedział Mertlik, który uważany jest za najbliższego prezydentowi ministra mniejszościowego rządu socjaldemokratów. Oskarżycielskie pod adresem Vaclava Havla tony w wypowiedziach polityków pogłębia fakt, że do mianowania Tumy doszło na miesiąc przed wejściem w życie w życie nowej, przeforsowanej przez posłów tych partii (mimo prezydenckiego weta) ustawy o banku centralnym. Ustawa ta, która będzie obwiązywać od 1 stycznia, w sposób zasadniczy ogranicza kompetencje prezydenta m.in. w obsadzaniu kierowniczych stanowisk w CzNB. Tuma mianowany został według starych zasad i jego kadencja potrwa do 2005 roku.
(PAP)