Subiektywna ocena sytuacji
Już od dawna przyszłość światowych rynków akcji nie rysowała się tak niejednoznacznie. Jakakolwiek próba analizy w tej chwili przypomina szukanie czarnego kota w czarnym pokoju. Co w tej sytuacji będzie się działo na rynku polskim? Podporządkujemy się nastrojom giełd światowych, ale jestem pesymistą: nie widać ?pod co? i dlaczego rynek miałby rosnąć.
Od szczytu, który indeksy osiągnęły w tym roku, z gospodarki wyparowało, poprzez spadki cen na giełdzie, ponad 3 biliony USD. Można sobie wyobrazić, jak zmniejszyły się zdolności kredytowe i ile musiało powstać złych kredytów. Tzw. efekt bogactwa w USA, wynikający z papierowych (pod to brano kredyty) i realnych zysków z akcji, kończy się. Pokazuje to dobitnie spadek aktywności na rynku nieruchomości. Nawet taki fakt nie musi jednak prowadzić do wniosku o nieuchronności recesji, ale pod warunkiem że indeksy szybko wejdą w hossę.Sprzężenie z gospodarkąDochodzimy więc do sprzężenia zwrotnego: jeśli gospodarka dalej będzie zwalniała, to indeksy będą spadały, przyśpieszając owo zwolnienie. Jednak jeśli Fed obniży stopy i przerwie pętlę sprzężenia zwrotnego? Na to liczą analitycy i inwestorzy. Na to liczyli również w 1929 r. i przeliczyli się. No tak, ale Fed chyba zdaje sobie sprawę z tej pętli? Problem w tym, że nikt (Fed również) nie jest w stanie wyznaczyć momentu, w którym koniecznie należy ją przeciąć, żeby nie doprowadzić do katastrofy. A jest już dość kiepsko. Pokazują to kolejne dane makro. Wzrost gospodarki USA (PKB) był najwolniejszy od czterech lat. NAPM jednoznacznie wskazuje na cofanie się gospodarki. W żadnym wypadu nie można jeszcze mówić o recesji, ale...Jednym z mierników fundamentalnych na giełdzie jest C/Z. Jak obliczają analitycy, w USA kolejny spadek indeksu Nasdaq o 1500 pkt. sprowadzi przeciętne C/Z jedynie do poziomu sprzed 3 lat! I to przy założeniu takich zysków, jak obecne. Jednak w III kwartale zyski amerykańskich spółek wzrosły tylko o 0,6%, co było najgorszym wynikiem od 2 lat.Co jest kluczowym elementem w tej układance? Oczywiście inflacja. Jeżeli nie będzie rosła, to Fed będzie mógł spokojnie zmniejszyć stopy procentowe lub przynajmniej zmienić nastawienie na neutralne.Wzrost cen ropy naftowej jest jednym z ważniejszych składników inflacji. Teoretycznie wstrzymanie eksportu ropy przez Irak powinno doprowadzić do paniki i dużego wzrostu cen. Nic z tych rzeczy. Natychmiast USA i kraje europejskie zapewniły, że uruchomią rezerwy strategiczne tak, aby wyrównać braki wydobycia. Ze słowną pomocą pośpieszyła również Arabia Saudyjska. W wyniku tych działań cena ropy znacznie spadła. Jednak USA już naruszyły swoje rezerwy strategiczne, teraz będą musiały to pogłębić. Rezerwy trzeba będzie uzupełnić. W tej sytuacji to, co wydawało się pewne ? spadek cen ropy na wiosnę ? może się nie zmaterializować z powodu zwiększonego popytu wynikającego z uzupełniania rezerw. Tak więc to posunięcie będzie skuteczne, jeśli Irak szybko wznowi eksport.Dolar słabnie w stosunku do euro. To skutek relatywnie większego spowolnienia gospodarki USA w porównaniu ze zwolnieniem w Eurolandzie. To jest jednak tylko chwilowa pociecha. Jeśli tak mocno zwalnia światowy kolos, to jak długo będzie się cieszyć Euroland? Dla rozwoju potrzebny jest eksport. Jeśli wzrost euro będzie kontynuowany, to trend w eksporcie zmieni się na wzrostowy. Więc dobrze, prawda? Zyski spółek- eksporterów w Stanach Zjednoczonych wzrosną. Tak, ale słaby dolar to import inflacji do USA, więc znowu problem, i kto wie, czy nie większy.Najważniejszedane makroRynki będą teraz bardzo wpatrzone w dane makro. Już 7 grudnia będą znane dane o bezrobociu i płacach. Gdyby odpowiadały rynkowi (czyli wskazywały na możliwość zmiany stanowiska Fed), to mamy z całą pewnością wzrost, i to duży, aż do następnego tygodnia i danych o PPI i CPI. Zagrożeniem jest sezon ostrzeżeń o wynikach za IV kwartał. Przedsmak tego mieliśmy we czwartek.Sprawa wyborów prezydenckich zeszła na drugi plan i nie daje mi się zbyt istotnym elementem gry rynkowej, mimo że analitycy twierdzą inaczej. Oczywiście, rezygnacja jednego z kandydatów oczyściłaby atmosferę i dałaby wzrost, ale wyłącznie jednodniowy, jeśli nie byłby poparty czynnikami makro.Analiza techniczna odzwierciedla niepewność inwestorów. Dokładnie widać to na wykresie Nasdaq. Po spadku poniżej 2700 pkt. indeks wyrysował doji na świeczkach japońskich. To po dużym spadku może być zapowiedzią zmiany trendu, a z pewnością sygnalizuje niezdecydowanie inwestorów. Wszyscy byli zachwyceni ? do następnego dnia, kiedy powstała kolejna doji. Pierwszy ruch po tych dwóch doji zadecyduje, czy polecimy do 2400 pkt. (kolejny poziom), czy też chwilowo będzie spokój i wzrost. Jeśli rynek zdecyduje się na wzrost (choć wydaje się to mało prawdopodobne), to pierwszy poważny opór istnieje na 3050 pkt.DJIA wygląda bardzo niewyraźnie ? rynek jest na rozdrożu. Istnieje możliwość zarówno wzrostu do 10 800 pkt., jak i dalszego spadku do 9700 pkt. Sądzę, że będzie to docelowo przynajmniej 9700 pkt., szczególnie że moja metoda stosowania TRIN dalej podtrzymuje rekomendację sprzedaj. Co zrobi indeks w tym tygodniu, nie potrafię przewidzieć.Inwestorzy będą grali pod dane z 7 grudnia, posiedzenie Fed 19 grudnia i ?rajd św. Mikołaja? ? więc bardziej prawdopodobny jest wzrost do 7.12, ale przecież nie sposób wykluczyć kolejnych ostrzeżeń spółek, co ? jak widać ? ma natychmiastowy i dramatyczny wpływ.W poprzednim tygodniu były dwa wydarzenia: dane o deficycie obrotów bieżących i przetarg na UMTS. Deficytowi pomożesłaby dolar?Deficyt obrotów był nieco wyższy, niż oczekiwano, ale większe spłaty i lepszy eksport spowodowały pochwały analityków. W każdym razie takie dane oddalają widmo kryzysu walutowego. Nasz eksport zależy jednak od koniunktury na świecie, a przede wszystkim w Eurolandzie. Ta zaś jest coraz gorsza.Według mnie ? jeśli chodzi o eksport ? to jedyna nadzieja we Wschodzie. Widać, że powoli poprawiamy stosunki z Rosją i nie wykluczam, że może nas to uratować w ciężkich czasach, które niewątpliwie nadchodzą.Poza tym eksport był również większy ze względu na osłabienie złotego. Ostatnio jednak nasza waluta wzmacniała się na skutek oczekiwania, że duże pieniądze za UMTS zostaną uzyskane na początku przyszłego roku z zamiany dewiz na złote oraz braku zagrożenia kryzysem walutowym w najbliższych miesiącach. Jednak wzmocnienie to jest obserwowane tylko w stosunku do dolara. Formacja RGR sugeruje wzmocnienie złotego nawet do 4,25 zł. W stosunku do euro złoty słabnie.Skoro wskazania są tak przeciwstawne, można wyciągnąć wniosek, że mamy do czynienia nie tyle ze wzmocnieniem złotego, ile z mocnym osłabieniem dolara w stosunku do walut europejskich. Taka kombinacja jest bardzo korzystna dla naszego deficytu obrotów. Mocne euro to zwiększenie konkurencyjności naszego eksportu i zmniejszenie deficytu wyrażanego w dolarach.Budżet państwa też jest bardzo istotnym elementem w ocenie kraju za granicą. Przed tygodniem RPP opublikowała swoją opinię, która była bardzo krytyczna i niewiele różniła się od opinii opozycji. Brakowało tylko stwierdzenia, że projekt jest nierealny. Nie wpłynęło to na rynek, który już przyzwyczaił się do takich opinii i zaczął je lekceważyć.Kompromitacja z UMTSJeżeli złoty rósł ostatnio w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie przetargu na UMTS, to w sobotę otrzymał cios. Do przetargu stanęło jedynie trzech polskich operatorów GSM i nikt z zagranicy. Jedno jest pewne: ten przetarg to kompromitacja polskiego rządu, który dzięki nieudolności i zbytniemu pośpiechowi doprowadził do kompletnej klapy. To, że nie było oferentów zagranicznych, śle w świat bardzo zły sygnał ? o nieatrakcyjności polskiego rynku. Jeśli zaś chodzi o konsekwencje dla budżetu i giełdy, to mamy kompletny galimatias. Nie przypuszczam, żeby oferty operatorów GSM były zgodne z oczekiwaniami rządu.Co teraz może zrobić rząd? Najbardziej prawdopodobne jest to, że przetarg unieważni, operatorom GSM rozszerzy koncesje o UMTS, a dwie pozostałe odłoży do następnego przetargu za dwa lata. Nie wiadomo, jakie będą opłaty za koncesje (z całą pewnością dużo mniejsze niż oczekiwane) i terminy wpłat (też z pewnością bardziej odległe, niż chciałby rząd). Oczywiście, najlepiej dla państwa byłoby po prostu unieważnić przetarg i ogłosić nowy za 2 lata ? istnieje duża szansa, że wtedy Polska otrzymałaby dużo większe pieniądze. Rozszerzenie koncesji teraz za 350?450 mln euro (o takich kwotach mówią operatorzy) będzie dosyć rozpaczliwym gestem. Myślę jednak, że właśnie tak będzie.Dla złotego powinno to oznaczać osłabienie: zamiana dewiz na złote z tytułu opłat za UMTS (o ile nastąpi) będzie kilka razy mniejsza od oczekiwanej. Budżet? I tak nie było tych kwot w projekcie, choć po cichu na nie liczono. Po prostu (sic!) państwo się bardziej zadłuży, co powinno wymusić niższe ceny obligacji ? kapitał krótkoterminowy teraz zaangażowany nie będzie zachwycony.Spółki nie ucierpiąCo to znaczy dla spółek giełdowych? Generalnie to dobra wiadomość. Jeśli nie dostaną koncesji, to mają na dwa lata spokój z wydatkami. Jeśli dostaną, to na swoich, dużo lepszych od oczekiwanych, warunkach ? czyli też dobrze. Tak więc w skali makro to źle, dla spółek dobrze ? krótkoterminowo dla giełdy neutralnie, długoterminowo ? źle. Niewątpliwie rynki zagraniczne nie zareagują na tę klapę oklaskami. Nie była nam potrzebna taka spektakularna porażka w sytuacji, kiedy atmosfera w świecie finansów robi się coraz bardziej gęsta, a w Turcji (zaliczanej tak jak my do emerging markets) narasta kryzys.Jeszcze jeden kwiatek z działalności rządu to wniesienie akcji wiodących spółek do PKO BP. KGHM, BRE, Handlowy to spółki z WIG20, a PKO BP nie dostało tych walorów po to, żeby je trzymać. Reakcji rynku można się łatwo domyślić.Jeśli chodzi o analizę techniczną, to wszystkie indeksy (WIG, WIG20, cenowy) przecięły linie krótkoterminowego trendu wzrostowego. Jedyna nadzieja na wzrosty to szybki powrót nad linie trendu. Wygląda na to, że tego nie będzie, z czego wniosek, że idziemy jednak ku spadkowi i ostatniej podfali 5, co widać na wykresie WIG20 w ujęciu świeczek japońskich.Jak głęboki będzie to spadek? To zależy od giełd światowych, a tam sytuacja jest tak niewyraźna, że nie można wykluczyć, iż nasz rynek po prostu będzie buksował w miejscu, gdyby tamte rynki rosły pod wpływem USA (o ile tam będzie gra pod dane z 7 grudnia).Co w tej sytuacji w tym tygodniu? Podporządkujemy się nastrojom giełd światowych, ale jestem pesymistą. Nie widać ?pod co? i dlaczego rynek miałby rosnąć. Owszem jest ciągle efekt stycznia i rajd św. Mikołaja, ale nie nam decydować, czy wystąpią. Sytuacja jest w tej chwili tak zagmatwana, że dopiero kolejne dane w USA oraz posiedzenie Fed zadecydują, co będzie dalej. Na tym etapie trzeba się trzymać analizy technicznej, a ona mówi: sprzedawaj. Moja metoda stosowania TRIN nie daje sygnału kupna.
Piotr Kuczyński