Po wiośnie w zimie, mamy wreszcie wiosnę. Pewnie jeszcze coś gdzieś przymarznie. Może nawet sypnie śniegiem. Ale trend jest faktem - średnioterminowo wiosna górą!
Dusza ogrodnika aż rwie się do czynu. Grabić, nawozić, sadzić, przesadzać. Może by tak i w portfelu coś poprzesadzać, coś posiać? W giełdowym ogródku - leczenie ran i liczenie zysków po niedawnym ostrym azjatycko-amerykańskim przymrozku. W sumie obraz bez specjalnych zmian wobec tego sprzed owego nagłego oziębienia. No, ale korzyść taka, że przymrozek przypomniał o prawach natury (giełdowej) zwłaszcza tym, którzy inwestycyjnym ogrodnictwem zajmują się od niedawna i sadzili, nie bacząc na możliwe kaprysy aury.
Ta lekcja przydała się zapewne także tym, którym za sprawą wcześniejszego imponującego rozkwitu całego ogrodu, trochę woda sodowa w głowach zaszumiała.
No to co tu siać? Relatywnie najspokojniej, co nie znaczy, że liniowo, rosnąca giełdowa zielenina - obligacje - nie może zaoferować widoków na szybki i bujny rozkwit. Łodygi w sumie wysoko, więc i pola do popisu niewiele. Szkółki owego zielska żądają w sumie dość wysokich cen. Jasne, że fajnie mieć pewne kilka procent w garści, zwłaszcza że inflacyjne chwasty dotąd jeszcze zahibernowane. Ale chwast ma to do siebie, że prędzej czy później się pozbiera i pójdzie w górę. Co jednak zmniejszy procentową przewagę obligacyjnego zielska. Nie zmienia to faktu, że w średnim i dłuższym terminie to może i niezbyt seksi zielsko powinno przynieść więcej satysfakcji, niż tradycyjnie, oferowana w kwiaciarniach depozytowa zielenina doniczkowa. Bo ta rośnie często tak wolno, że nawet trudno to w sumie dostrzec?
Jak nie obligacyjne zielsko, to co? Cóż, trzeba szukać wśród kwiatów. Delikatniejsze, kapryśniejsze to, ale jak złapie grunt, a wilgoci nie zabraknie, to może przerosnąć stabilniejsze zielsko. Mimo że niedawny przymrozek przyszedł z Azji, to dalej tamtejsze sadzonki kuszą, bo jak rosną, to niczym bambus. Ale fakt, że na przymrozki te roślinki wrażliwe są bardzo i trzeba się liczyć, że od czasu do czasu kaprysy aury mogą ściąć kwiaty i trzeba będzie dłużej poczekać, aż znowu zakwitną. Ale w dłuższym okresie azjatyckie kwiaty mogą opanować sporą część ogrodu. Bo ich korzenie rosną jak na azocie.