Analitycy dobrze przyjęli informację, że Agora zdecydowała się zbadać inwestycyjne możliwości na Ukrainie. W poniedziałek wydawca "Gazety Wyborczej" i "Metra" podał, że uruchomił tam spółkę zależną Agora Ukraina. Specjaliści wypowiadali się na temat tego kroku ciepło, ale nie na tyle, aby podtrzymać wzrost notowań firmy widoczny na początku wtorkowej sesji. Na otwarciu papiery Agory podrożały wczoraj o 3 proc. Później jednak straciły i na zamknięciu walory były już tylko o 0,1 droższe niż w poniedziałek.

Zainteresowanie polskiego wydawcy Ukrainą nie jest zaskoczeniem. Spółka od kilku lat sygnalizowała chęć wejścia na ościenne rynki. Pojawiały się też spekulacje, że przymierza się do uruchomienia na Ukrainie produktu analogicznego do "GW".

Być może, kierowali się tymi wskazówkami kupując wczoraj walory Agory. Analitycy uważają jednak, że nie taki jest cel zarządu Agory. - Nie sądzę, żeby spółka planowała jakieś duże projekty wydawnicze. Nie uruchomi ukraińskiej wersji "Gazety Wyborczej", z powodu barier, na przykład korupcji, o których zarząd już wspominał - powiedział Grzegorz Lityński, analityk KBC Securities w rozmowie z Reuters?em. - Sądzę, że raczej chodzi o kilka małych, tanich akwizycji internetowych - dodał. Spółka nie chciała podać szczegółowych planów.

Warto pamiętać, że spore nadzieje z ukraińskim rynkiem wiązał też np. Broker FM, właściciel RMF FM. Kupił w Kijowie jedną z lokalnych radiostacji. Ograniczył jednak ekspansję ze względu na brak przejrzystości rozliczeń, często spotykanych w tym kraju.